sobota, 28 stycznia 2017

Odchudzanie grubeła, czyli ratunku, mój pies jest za gruby!

Długo nie dopuszczałam do siebie myśli, że pies Zuz jest za tłusty. A, bo ona "tak ma", jest "grubej kości" (hehe), wet nie zezwolił na szaleństwa ze względu na jej problemy zdrowotne, jest lato/zima/plucha, więc nie ma warunków na długie spacery... Dodatkowo, sprawy nie ułatwia futro jak u niedźwiedzia grizzly ani tendencja do tycia po kastracji, jak również wilczy apetyt. 


Aż w końcu palnęłam się w łeb i uznałam, że koniec. KONIEC. Pies ma jakieś 10 lat. Młodszy nie będzie. Nie wygrał zdrowia na loterii. Czas się wziąć do roboty i przestać się oszukiwać.

Zu, maj 2016r., już w trakcie zrzucania smalcu



Na pierwszy ogień - diagnostyka wet. Ważenie psa, badania krwi, kontrolne RTG klatki piersiowej i szyi, szczegółowe obmacanie pacjenta. 12.3 kilo żywej wagi, trochę sporo, bo pamiętam, że idealnie pies parę lat wstecz ważył 10.7kg i to była dobra waga. Wyniki krwi całkiem niezłe, oprócz ALT - nie wiedzieć czemu, Zu zawsze ma zawyżony ten parametr - nie pomaga ani dieta, ani wspomagacze wątroby, po kilku latach dałam sobie spokój, gdy kolejni weci rozkładali ręce - uznaliśmy, że "tak ma" i nie ma co kombinować, skoro czuje się dobrze a wszystkie inne parametry są w normie. 


Na RTG serce w całkiem niezłym stanie, natomiast tchawica tak sobie. Zalecenie szerokiej obroży, ale raczej szelek na spacery smyczowe bądź umożliwienie psu biegania luzem. Spoko.

Na "macanego" mogłaby nieco zrzucić ale tragedii nie ma. Dobra, dobra - ona może wyglądać lepiej (spójrz niżej...), więc czas zakasać rękawy i do roboty.

Zu - marzec 2015r.


Po pierwsze - na początek mało szaleństw, za to długie spacery. I nie ma, że boli, że pada, że coś tam - kiedy tylko byłam w stanie, brałam psy na długi spacer po różnych podłożach (asfalt, kostka, piach, leśne ścieżki, łąki, pola). Zu poruszała się luzem albo na 8m flexi (vario - polecam!). 

maj 2016r.

Po drugie - pływanie. Akurat był sezon, więc ile się dało siedziałyśmy nad rzeką. Czasem się niestety nie dało z powodu inwazji insektów wszelakich. Wiadomo również, że pływanie odpada w miesiącach jesienno-zimowych, chyba, że kogoś stać na wizyty w punkcie z bieżnią wodną dla psów. 

Po trzecie - ćwiczenia. Młodą podpinałam w sledach do roweru, emerytka dostawała kaganiec na twarz i jazda po lesie. Aportowanie, ale bez przesady - krótkie serie, ale nie do zdechu. Frisbee dzikim świtem albo wieczorem. Ćwiczenia z zakresu panowania nad swoim ciałem - włażenie na różne elementy przyrody nieożywionej, małej architektury miejskiej albo na piłę fistaszka tudzież dysk sensoryczny. 

Po czwarte - zmiana systemu żywienia. Pies dostawał ogólnie mniej jedzenia, podzielone na dwie porcje. W menu: tuszki kacze, tuszki gęsie, tuszki kur wiejskich/rosołowych, elementy tuszek z indyka, wołowina II i IV, brzuszki z łososia, podroby, żółtka jaj. Wywaliłam W OGÓLE węglowodany (warzywa, owoce, wypełniacze) na jakiś czas, natomiast starałam się dawać nie tylko chude, ale i tłuste mięsa [w psiej diecie tłuszcz jest ważny i nie można o nim zapominać, natomiast przyczyną problemów z wagą (i innymi komplikacjami zdrowotnymi) często są właśnie węgle]. Ponadto, zero przegryzek, smaczków, wylizywania pudełek po jogurtach. Skarmiałam część porcji w formie suszonego mięsa czy rybek. Do tego suple wspomagające pracę całego starszego organizmu - u nas: tauryna, l-karnityna, koenzym Q10. Dodatkowo - kryl zamiennie z olejem z łososia, drożdże, algi, raz na jakiś czas MSM, dzika róża.

I jakoś tak... Pies zaczął się zmieniać. Chętniej, dłużej biegał. Mniej się męczył. Zaczął znowu skakać - z natury Zu jest raczej latającym psem, a jakoś dziwnie przestała skakać jakiś czas temu... Co ciekawe - na wadze zmieniło się niewiele!!! Zu waży nadal niecałe 12kg. Jednak ma już wcięcie w talii, czuć żebra (nawet przez futro!), zredukowała się w pewnym stopniu wisząca pod brzuchem luźna skóra (sic!) - nasza zmora. Nawet moja siostra ostatnio stwierdziła, że pies "jakąś ma taką chudą dupkę" :D 

Zu, wrzesień 2016r.

Czyli - jak się chce, to można. Trzeba przestać się oszukiwać i zabrać się do walki o zdrowie i komfort życiowy futrzaka - jak słyszę, że psy pokroju Zu ważą 15 czy 16kg (z wyjątkiem pewnych ras o bardzo specyficznej budowie np. SBT) , a nawet 18 cz 19 (!!!) kg (beagle...), to łapię się za głowę - nie, to nie jest normalne, pies nie jest "masywny" ani "dobrze zbudowany", ani "zadbany, odżywiony". Jest po prostu GRUBY. I niestety za ten stan rzeczy odpowiedzialny jest właściciel i nikt inny. Jeśli pies mimo diety i ruchu nie chudnie, warto przebadać go od A do Z, zwłaszcza pod kątem tarczycy. Jeśli pies jest chory - należy wdrożyć leczenie i nadal walczyć o szczupłą, zdrową sylwetkę.

Zupełnie zdumiewające dla mnie jest tuczenie zwierząt wystawowych po to tylko, żeby zgarniać wysokie lokaty podczas show. Labradory, beagle, bullteriery z wiszącymi wypchanymi brzucholami, przelewające się z boku na bok, sapiące, stękające, nie będące w stanie przebiec kilku kilometrów na spacerze to chodząca ZGROZA, a nie doskonali przedstawiciele swojej rasy, na litość boską! Powiem szczerze, że jako właścicielowi zwierzęcia wystawowego/hodowlanego bardziej zależałoby mi na jego zdrowiu niż na ocenach z "konkursu piękności". Tym bardziej, gdy to zwierzę ma zostać docelowo przeznaczone do rozrodu. 

Nadmierna waga u psa nie jest objawem miłości właściciela - tuczenie psa to takie samo zaniedbanie, jak głodzenie, albo nawet gorsze. Otyłe zwierzęta cierpią na przeciążenia pewnych układów, np. układu kostno-stawowego czy wydalniczego, zaburzenia odporności, zaburzenia hormonalne dające efekty w postaci wielu schorzeń takich jak cukrzyca, choroby nerek i inne. Pies otyły ma znacznie zmniejszony komfort życia i zwykle żyje krócej, niż jego szczuplejsi koledzy. Warto o tym pamiętać, zamiast tłumaczyć, że "kochanego ciałka nigdy nie za wiele". 


5 komentarzy:

  1. Też kiedyś o tym pisałam. Jak mnie denerwuje to pasienie psów, ale z drugiej strony to jest wygodne, bo takiemu psu się nic nie chce.
    Ja np. u mojej Soni nie patrzę już na wagę, nie po tym, jak była w super kondycji, talia mocno widoczna, żebra też. Psu się po prostu chciało. I weszła na wagę i 35kg, wtedy to wszystko mi opadło, łącznie z szczęką. Ale był czasy, gdzie chwilami dobijała do 40, także wtedy na gwałt było obcinanie jedzenia, bo u nas to wszystko o żarełko się rozchodzi, ciut większa porcja w nieodpowiednim czasie i pieseł praktycznie puchnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Super tekst. Tyle ważnych informacji i wskazówek.
    Każdy opiekun czworonoga powinien to przeczytać i zastosować. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pies a'la Zuza mojej ciotki ważył (albo nadal waży, bo nie zauważyłam specjalnych ubytków) 25 kg. Ale to futro, a ja jestem jebnięta i głodzę Shealę. A weterynarz powiedział, że ona może ważyć 17 kilo (pies ma łapki jak patyczki i ogólnie jest filigranowej budowy pod tym całym sadłem), więc co to jest, osiem kilo nadwagi...
    Otyłość u psów, to jeden z tych tematów, od których występuje na mym pysku jadowita piana...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie się w głowie nie mieści, żeby Zu ważyła chociaż z 15 kg, a co więcej... Ludu...

      Pani, a co z Twoim FB, że nie mogę do Ciebie napisać, hę?

      Usuń
    2. Myślę, że gdybyś zobaczyła te sukę, to dopiero przestałoby Ci się mieścić. Można na jej grzbiecie spokojnie postawić kolację dla dwóch osób, razem z lampką wina i bukietem kwiatów - przerażające.
      A fejsbuczka ni ma. Wywaliłam, bo mnie wsysał jak głupią nastkę; pewnie za jakiś czas założę coś w stylu Pies1 i pies2, żeby jednak nie stracić kontaktu z niektórymi fajnymi ludźmi - jak coś, to się odezwę :D

      Usuń