wtorek, 8 maja 2018

Bedlington terrier?! Dlaczego?!

Owieczka o sercu lwa. Na pierwszy rzut oka potulny baranek, naprawdę - terrier pełną gębą. Być może będzie to rekordowo długa notka na tym blogu, proszę przygotować napoje i usiąść wygodnie. O tym, skąd u mnie pomysł na takiego cudaka i co razem robimy - poniżej :)


Zdjęcie użytkownika Wild Dogz.
Logan, 9 miesięcy

Pochodzenie i historia

Bedlingtony zostały wyhodowane w ojczyźnie większości terierów, czyli w Anglii. Pierwsze wzmianki o - wtedy jeszcze - Rothbury terrierach pochodzą z osiemnastego wieku (~1780r.!), rasa jako Bedlington terrier zaczęła funkcjonować około 1825r. 


Rok ~1889, nie ma kukuryku na głowie, a sylwetka jest nieco bardziej krępa niż współcześnie.

Bedlingtony są spokrewnione z Dandie Dinmont Terrierami, chartami angielskimi Whippetami oraz Otterhoundami, ale ponoć w ich żyłach płynie też krew angielskich bullterierów oraz innych terierów, a nawet pudla, choć trudno mówić o pewnikach, gdyż w tamtych czasach nikt nie zawracał sobie głowy spisywaniem i przechowywaniem takich informacji.

Pierwotną użytkowością bedlingtonów było polowanie na szkodniki w... kopalniach. Pochodzą bowiem z północno-wschodniego, górniczego regionu Anglii. Bedle polowały nie tylko na szczury i kuny, ale z czasem także na króliki, borsuki, lisy, tchórze, a nawet... wydry. Współczesne BT polują raczej na zagubione skarpetki, choć są linie, które pielęgnują myśliwskie użytkowanie tej rasy. Ponoć jeden z protoplastów rasy, Piper, był niezłym złodupcem, który od ósmego miesiąca życia pracował, a polował na najzacieklejsze borsuki i wydry nawet na stare lata, gdy był już ślepawy i bezzębny. 


Znalezione obrazy dla zapytania rothbury terrier airedale terrier
Erdel i bedli bawią się z panem bobrem w berka. Gryzionego. 

Oprócz tego bedlingtony były psami wyścigowymi, które czasem nawet wygrywały z whippetami. W różnych źródłach spotkałam się ze wzmiankami, jakoby w kopalniach potrafiły też ostrzegać przed nadejściem burzy. 

W Polsce bedlingtony pojawiły się przed II Wojną Światową, dosyć popularne były przez jakiś czas w latach 70. - 80. Obecnie są rasą bardzo rzadko spotykaną w naszym kraju. 


Cechy psycho-fizyczne

Zacznijmy od opakowania. Bedlingtony są psami średniej wielkości - wzorzec podaje 41cm w kłębie z lekką tolerancją w górę i w dół, wagę między 8 a 10kg, choć zdarzają się bedllingtony po 45cm w kłębie i 12kg masy ciała.

Maść niebieska (od grafitowej przez szarą aż do jasno popielatej) lub piaskowa bądź wątrobiana (różne odcienie beżu). Co ciekawe, bedlingtony mogą być podpalane. Nos czarny u psów niebieskich, brązowy u reszty. 


Zdjęcie użytkownika Wild Dogz.
Logan, prawie 11 miesięcy
Fot. Milena Kula

Szata jest bardzo charaketrystyczna, bo bedlingtony posiadają w zasadzie dwa rodzaje włosa - zajrzyjmy do wzorca: bardzo specyficzna, gęsta, podobna do przędzy lnianej, wyraźnie odstająca , ale nie szorstka. Wyraźna tendencja do skręcania, szczególnie na głowie i kufie. W rzeczywistości bedlington ma futerko jak owieczka plus gdzieniegdzie sztywne, ciemne włosy teriera, zwłaszcza na grzbiecie. 

Budowa ciała bedlingtona wskazuje na to, iż jest on zdolny do galopu z wielką szybkością i rzeczywiście tak jest. Długie, dobrze umięśnione łapy, zwarte stopy, umiarkowane kątowanie, mocno umięśniony i gibki tułów, z wysklepionymi lędźwiami i widocznym podkasaniem sprawiają, że jest to pies niesamowicie szybki i zwrotny. Potrafi zawrócić o 180 stopni w pełnym pędzie, minimalnie tracąc na prędkości. Wolniejsze chody są też bardzo specyficzne - śmieję się, że bedlingtony nie chodzą, one maszerują :D Ruch bardzo charakterystyczny, gdy jest wolny raczej krótki i wysoki, lekki i elastyczny. Bedlingtony kochają biegać - choć czasem nie do końca mają nad tym kontrolę, bo potrafią przywalić w człowieka lub inną przeszkodę. Młodego czasem łapie faza - puszczam go wtedy a on robi dookoła kilka-kilkanaście kółek na pełnej mocy, wraca i możemy iść dalej. Imponująco wysoko skaczą, nawet z miejsca, bez rozbiegu. 

Bedlington ma wąską czaszkę, w zasadzie prawie bez stopu, duży nos w kolorze odpowiadającym umaszczeniu, niewielkie, bystre oczy, nisko osadzone, płasko opadające uszy. Ma duże, mocne zęby jak na pieska tej wielkości, a sama paszcza jest naprawdę długa - spróbujcie wcisnąć tam tabletkę, ręka wchodzi do łokcia :D Szyja jest długa, głowa noszona wysoko. Ogon zwężający się ku końcowi, nisko osadzony i noszony poniżej linii grzbietu (LOL powiedział Logan). 

Jeśli chodzi o cechy i wrażenie ogólne, wzorzec opisuje BT jako psa pełnego wdzięku, dobrze umięśnionego, bystrego, odważnego i pewnego siebie, łagodnego w spoczynku i pełnego odwagi przy pobudzeniu. W tłumaczeniu na nasze - bedlington jest psem ogólnie dosyć spokojnym i wyważonym, czasem nawet wrażliwym - dopóki się nie pobudzi. Jeśli to już nastąpi, to możemy próbować wyrwać mu główkę z płuckami i ledwo go to obejdzie, zatem dobrze jest ćwiczyć kontrolowanie emocji w bedlingtonowym móżdżku od małego. 

Wady i zalety

Wśród wad na pierwszym miejscu wymienia się zwykle upór i zaciętość, co w sumie może być uznane zarówno za wadę, jak i za zaletę, zależnie od okoliczności. Z jednej strony, bedlington potrafi być uparty jak osioł, ale z drugiej - nie przejmuje się bzdurami i zachowuje pogodę ducha, nawet mimo pewnych przeciwności losu. 

Zdjęcie użytkownika Wild Dogz.
Raging hormones by bebe Logan.

Kolejną wadą jest silny instynkt łowiecki - j/w. Większość bedlingtonów chętnie pogoni poruszające się obiekty, co nie oznacza, że nie powinny mieszkać z małymi zwierzętami. Trzeba po prostu od początku pracować nad przywołaniem i respektowaniem pewnych zasad. 

Dalej - zadziorność wobec psów - to chyba cecha osobnicza i dużo zależy od ułożenia psa. Bedlington chętnie podymi, gdy jest okazja, ale są też osobniki zupełnie obojętne czy wręcz przyjazne do każdego napotkanego psa. Z drugiej strony są osobniki, które nie dadzą sobie w kaszę dmuchać i sprowokowane nie odpuszczą, a do sprowokowania nie trzeba im wiele. Zdarzają się przypadki zabicia małych zwierząt czy nawet innych psów, pokazujące, że w terierze jednak drzemią pierwotne instynkty i warto to mieć na uwadze. 

Zdjęcie użytkownika Wild Dogz.
Zu po jasnym komunikacie, że NIE MOŻE zabić bedlingtona (a próbowała dwa razy, dla pewności) uznała, że w takim razie jest jej zdecydowanie wszystko jedno i będzie udawać, że TO nie istnieje.

Wśród wad często zobaczycie kosztowną i czasochłonną pielęgnację i tu trudno się nie zgodzić - albo zaprzyjaźnicie się z dobrym groomerem (a niewielu wie cokolwiek o bedlingtonach), albo sami będziecie zmagać się z pielęgnacją. Pamiętać należy szczególnie o miejscu, w którym pies się kończy i o stopach, wycinając włosy, aby zachować higienę. 

Zdjęcie użytkownika Wild Dogz.
W środku bedlingtona czasem jest bardzo, bardzo smutny charcik włoski...

Młody ma więcej szamponów, grzebieni i szczotek niż ja miałam kiedykolwiek w swoim życiu. Od razu zaznaczę, że na pielęgnacji nie warto oszczędzać, ale nie trzeba też szaleć, kupując najdroższe kosmetyki na świecie - jak zawsze, można znaleźć złoty środek. Co przyda się przy bedlingtonie, oprócz szamponów, odżywek i narzędzi do czesania? Nożyczki, maszynka (jeśli sami robicie kosmetykę w domu), cążki do pazurów/frezarka. Reszta akcesoriów jak przy każdym innym psie. 

Wśród zalet widnieje wysoka inteligencja - jest to miecz obosieczny. Są to zwykle szalenie bystre zwierzęta, niestety równie szybko uczą się tych dobrych rzeczy jak totalnych głupot. 

Brak szczekliwości często w zestawieniu z dobrym stróżowaniem - nie wiem do końca, co poeta miał na myśli, bo znam bedlingtony różne - jedne szczekają dużo, inne prawie wcale, większość zaalarmuje w razie potrzeby, choć ja nie jestem fanką wokalizujących psów (pozdrawiam Raven) i młody jak na razie jest raczej z tych cichych egzemplarzy. 

Bedlingtony nie linieją - ale w zamian mamy pielęgnację, o której już kilka słów powyżej, ale także poniżej. 

Zdrowie

Zasadniczo jest to rasa dość zdrowa, dożywająca kilkunastu lat. Warto zwrócić uwagę na spichrzanie miedzi - odpowiedzialni hodowcy badają psy na obecność CT i rozmnażają tylko psy czyste bądź nosicieli (z psami zdrowymi). Oprócz tego, bedlingtonom zdarzają się choroby oczu. 


Z witryn hodowli...

Powiedzmy, że chwilowo pomijamy już takie pierdoły, jak to, że bedlington uwielbia dzieci i doskonale czuje się w ich towarzystwie (to oczywiście kwestia osobnicza, choć tak, bedlingtony zwykle są przyjazne dla wszystkich istot ludzkich), nakrywają dzieci kocykami, warują przy łóżeczku, nie niszczą, nie gryzą butów, nie szczekają, parzą kawę i czytają książki, albo, że przepada za jazdą samochodem (doprawdy, cecha rasy jak nic!), czasem spotkać się można z twierdzeniem, jakoby był to pies hipoalergiczny. Oczywiście, hipoalergiczny nie jest, odsyłam zresztą do tekstu Pauliny z Białyjack.pl o psie dla alergika oraz o rasach "z włosem"

Rozbawiło mnie też stwierdzenie, że jest to rasa absolutnie bezproblemowa. Jeśli ktoś z takim nastawieniem przyjmuje pod dach jakiegokolwiek psa, może spodziewać się kłopotów. 

W innym miejscu przeczytałam, że bedlingtonów nie można spuszczać ze smyczy czy zostawiać samych w domu. Jeśli ktoś preferuje trzymanie psa całe życie na smyczy - nie moja rzecz, natomiast nie wyobrażam sobie trzymać psa tak kochającego nieskrępowany galop przez całe życie na sznurku. Co do zostawania samemu w domu nie do końca rozumiem taki zapis przy jakiejkolwiek rasie. 

Z niejakim zdziwieniem dowiedziałam się również, że bedlingtona czesze się raz w tygodniu, a kąpie raz na trzy miesiące (!!!). Nie. Nie, nie, NIE. No chyba, że ktoś trzyma go w kombinezonie, żeby się nie pobrudził, albo sika nim do kuwety. W każdym innym wypadku, normalnie żyjący bedlington będzie zwyczajnie brudny jak święta ziemia, a i aromat będzie pozostawiał wiele do życzenia. Owieczki przejmują bowiem zapachy otoczenia - i o ile perfumy przytulającego człowieka czy świeżo wyprany kocyk są w tym kontekście mile widziane, tak wyziewy z kominów w okresie grzewczym i różne inne "smrody" już niekoniecznie.  

Czemu bedlington?

Poszukiwałam rasy z opcją pracy w edukacji z psem. Rasa miała być przede wszystkim socjalna, a przy tym średniej wielkości, przyjemna fizycznie, średnio aktywna, ale także z pewną odpornością na presję i raczej współpracująca z człowiekiem, bez wybujałego instynktu myśliwskiego. Miło byłoby, gdyby nie była jakaś ekstremalnie owłosiona i syfo-genna. 

SŁODKI JEZU W MORELACH. TO ŻEM SE WYMYŚLIŁA. 

Z miejsca odpadły więc spaniele (cavalier po dniu spędzonym z Raven popełniłby samobójstwo, reszta zbyt kudłata i zbyt myśliwska), beagle (tu ja popełniłabym samobójstwo), wszelkie pinczery i sznaucery (raczej nieufne do obcych, no i BRODA - NIE!!!), pudle są za jakieś kosmiczne pieniądze i szansa trafienia dobrego użytkowo psa jest trochę jak gra w totka, gdy informacje na temat psa kręcą się wokół osadzenia uszu i proporcji, a nie charakteru, charty zbyt zblazowane, PON, bearded collie, puli i inne tego typu stwory zdecydowanie przerażają mnie swoją szatą, w border collie trzeba robić doktorat i habilitację z chorób, jeśli chce się zdrowego psa, a poza tym ja lubię łyse BC, samojed jest biały, a w mojej szafie jest czarno - odpada, husky to nie mój temperament, corgi są tak dziwacznej konstrukcji, że też nie, na temat buldożków i buldogów nie będę się wypowiadać, coby nie spłonąć na stosie, teriery... są terierami, więc są krnąbrnymi potworami, które wykorzystają każdą okazję, żeby sobie uciec w jasną cholerę i szukaj wiatru w polu, poza tym są jak typowy Seba i gdyby nie uszy, nosiłyby czapkę wpierdolkę w zestawie z kijem bejsbolowym, pytając świat, czy ktoś ma jakiś problem. Wszystko wskazywało na to, że albo nagnę jakieś kryterium, albo pozostanie mi kupić pluszowego berneńczyka z Ikei.

W międzyczasie dane mi było poznać bedlingtonkę Shonę i szczerze - w pierwszej chwili pomyślałam, że chyba skoczyłabym z mostu, gdybym miała zajmować się pielęgnacją szaty takiego dziwacznego stworzenia. Ale z każdym kolejnym spotkaniem kiełkowała w mojej głowie dziwna myśl. A może jednak. W sumie mam maszynkę. Nie musi być przecież w długim włosie, strzygę Zu, to co mi tam, jedno w tą czy tamtą. Był też jeden ogromny plus - Shona jako typowy terier była może nieco zadymiara i letko walnięta, ale oprócz tego, że gniotsa nie łamiotsa, była szalenie pogodna, karna (zwłaszcza przy odpowiednim tonie głosu i wystarczającej ilości R w słowach powszechnie uważanych za obelżywe, jak była jakaś gruba akcja) i... wściekle socjalna. W chwili obecnej jestem przekonana, że genetycznie przekazuje swoim dzieciom konieczność wylizywania ludziom uszu i pakowania się na kolana przy każdej nadarzającej się okazji. 

Zdjęcie użytkownika Małgorzata Strzelczyk-Nowak Resragdoll.
Niebieski bedlington w formie klopsa, czyli Speedy Sheep BE BRAVE - w domu Logan.
Fot. Małgosia Strzelczyk - Nowak

Zdjęcie użytkownika Małgorzata Strzelczyk-Nowak Resragdoll.
Młody bedlington (chyba BABY BLUE - czyli Blu) odlatuje na ogonie, umiejętność ta rozwija się aż do ostatnich dni bedlingtona ;)
Fot. Małgosia Strzelczyk - Nowak

Zaczęłyśmy nieśmiało z koleżanką Agatą, nieco w żartach, podpytywać o życie z takim stworem, o pielęgnację, o codzienność. Okazało się, że nie taka owca straszna, jak ją malują i da się to jakoś sensownie ogarnąć. Koniec końców - Małgosia zdecydowała się na pokrycie Shonki fajnym psem i... wyszło na to, że zgarnęłyśmy całą pulę, gdyż urodziły się dwa szczenięta. Obydwa wdrażają się do pracy w oświacie, a po godzinach robią pierwsze kroki w mantrailingu. 

Zdjęcie użytkownika Małgorzata Strzelczyk-Nowak Resragdoll.
Małe owce z Matką Rodzicielką i częścią wyprawki
Fot. Małgosia Strzelczyk - Nowak

Zdjęcie użytkownika Wild Dogz.
Pan Bedlington na tropie, seminarium mantrailing
Fot. Bartek Szlęzak


Życie z bedlingtonem 

Zdjęcie użytkownika Wild Dogz.
Siema, krzak mnie zatrzymał i trochę wyrwał, ale prawdziwy mężczyzna dumnie nosi rany wojenne!

Na pewno nie można narzekać na nudę. Wspólne dla wszystkich bedli tematy to piłowanie przywołania i podstaw posłuszeństwa, bez tego nie wyobrażam sobie w zasadzie życia z żadnym psem. Uczą się szybko, ale muszą być dobrze zmotywowane, powtarzanie tych samych ćwiczeń jest nudne, bo skoro już to umiemy to jaki jest sens? Warto postawić na odrobinę szaleństwa i pamiętać o budowaniu fajnej relacji i atrakcyjnym nagradzaniu (żarcie, ZABAWA, socjal, środowisko). 

Zdjęcie użytkownika Wild Dogz.

Nawet kiedy człowiek nie jest przyzwyczajony do nadmiernej pielęgnacji psa, po pewnym czasie wpada się już w pewną rutynę, choć na początku brzmi to strasznie - po spacerze na śniegu trzeba opłukać i rozczesać kopyta, po deszczu najlepiej wysuszyć całego psa lub po prostu ubierać w derkę, w lecie zrobić szybki przegląd kleszczowy po szaleństwach w zaroślach, po spacerze w lesie wyciągnąć z futra gałązki i ślimaki, w mróz ubierać. Raz na tydzień przyciąć pazurki, wyciąć włoski spomiędzy palców. Regularnie czesać, najlepiej kilka razy w tygodniu. Pamiętać o szczególnej pielęgnacji miejsc narażonych na przebarwienia z moczu, śliny, łez. Co kilka tygodni udać się do groomera lub własnoręcznie przyciąć włos. Regularnie wyrywać/przycinać włosy z uszu, jeśli zarastają kanał. 

Zdjęcie użytkownika Wild Dogz.
Nieświęta trójca - moje kochane gałgany. Tak, środkowy ma gumkę na włosach. Zjadł ją potem, nie myślcie sobie, że nie. 

Oprócz tego należy być przygotowanym na niespodzianki. Jak pożarcie i wyrzyganie różnych dziwnych rzeczy jak np. kawałek drybeda, prześcieradła, rozsmarowanie banana po połowie pokoju, zakopanie kawałka pomidora na gorsze czasy, nasikanie na muszlę klozetową lub stojący na podłodze kwiatek (drzewo? nasikam), zjedzenie wkładek do butów (na pewno były pyszne), wciągnięcie proszku do prania (nie posmakował), wskakiwanie na blaty, stoły i klatki, obgryzienie ładowarki do laptopa. 

I małe dziwactwa. Bardzo wytrwałe ścielenie sobie przed spaniem. Chodzenie po domu z kocykiem. Przyjaźń z pluszową owieczką i zanoszenie jej do klatki przed spaniem. "Zakopywanie" przedmiotów poprzez machanie nosem w powietrzu. 


Logan

Zdjęcie użytkownika Wild Dogz.
6 miesięcy

Jesteśmy razem tak krótko, a czasem mam wrażenie, że on tu był od zawsze. Wpasował się w stado dwóch szalonych suk bez większych problemów - przez pierwsze trzy dni rozkminiał, o co chodzi z Raven, po czym uznał, że ona jest po prostu popiertentego i należy z tym jakoś żyć. Znosi dzielnie wszystkie moje pomysły i szlajanie się z nim w każde możliwe miejsce. Ze wszystkimi chce rozmawiać o przyjaźni, niezależnie od gatunku. Z weterynarzami się całuje, wszelkie zabiegi znosi dzielnie, nawet, jeśli za nimi nie przepada. 

Ma fantastyczny ON/OFF i popęd łupu, a przy tym nie wykazuje nadmiernej chęci polowania na zwierzątka. Ma wrodzony, naturalny aport, a przy olbrzymim socjalu chętnie przynosi i pokazuje wszelkie zdobycze, często wciskając je w człowieka. Gryzaki najlepiej je obok ludzi, a przy odpoczywaniu stara się dotykać kogoś chociaż jednym pazurkiem, albo chociaż ogonkiem. 

Nieco słabiej ma wypracowaną motywację pokarmową, ale zupełnie mi to nie przeszkadza. Zawsze jest uśmiechnięty i gotowy do działania, muszę się czasem pilnować, żeby nie przesadzić - to wciąż malec, a tak łatwo o tym zapomnieć. 

Jest pełen sprzeczności - i wrażliwy, i twardy jednocześnie. Mam jednak nadzieję, że dotrzemy się do końca i będzie nam się razem dobrze żyło. 

Jest spełnieniem moich marzeń i jest dokładnie taki, jak chciałam, żeby był. Jest tak bardzo mój, że konieczność rozstawania się z nim jest dla mnie przykra - to chyba nie do końca normalne :D Kocham go od pierwszego dnia, w którym go poznałam, choć przecież nie cierpię szczeniaków i nie mogę się doczekać, aż będą już dorosłe... On jest taki trochę stary-maleńki. Kradnie serca wszystkich, których spotyka na swojej drodze. Nawet jak robi coś totalnie głupiego.

Małgosiu, Grześku - dziękuję za zaufanie i za to, że mogę żyć z tak fantastycznym stworzeniem. Oby jak najdłużej :) 

Zdjęcie użytkownika Wild Dogz.

22 komentarze:

  1. Zazdroszczę Ci, że masz już swojego wymarzonego papika :) Ja nadal błądzę, oglądam rasy, kręcę nosem i sama nie wiem, która byłaby idealna:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje serce należy do malinois, ale nie zdecyduję się na takiego psa, kiedy niestety nie mam ku temu odpowiednich warunków czasowo-lokalowo-życiowych :(

      Usuń
  2. Jest świetny, super że pojawił się na twojej drodze i się dogadujecie <3

    OdpowiedzUsuń
  3. A my mamy nadzieję, że wszystkie dzieci Shony trafią do tak wspaniałych domów jak Twój i Agaty <3
    Pozdrawiamy, Gośka i Grzesiek.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie byłam jeszcze na Twoim blogu, ale czytalo mi się to z taką przyjemnością, że aż sama jestem zaskoczona. Chyba mam zaległości w nowościach w psiej blogosferze (tak, dla mnie nowości to blogi młodsze niż 2 lata :P). No nic, będę nadrabiać :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja pitole właśnie zobaczyłam, że pierwsze posty masz z 2012. Dawniej ode mnie.
    Kajam się!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć. Blog ma okresy rozkwitu i upadku - to głównie przez mój brak czasu, życie życie jes nobelon, jak to mawiają ;)

      Usuń
  6. Tentego. Mam takie same obawy i odczucia względem terrierów, podparte wieloletnim doświadczeniem z jorkami, jrt i resztą łestów, dodatkowo przydupasy owczarki są moją grupa krwi i na słowo "niezależność" włoski na plecach mi dęba stają, ale ta owca brzmi jak piesek, który byłby w stanie mnie ująć.

    (nawiasem Ru też zakopuje ryjem w powietrzu, taktylko)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tak bardzo się bałam teriera, że przed odbiorem młodego nie spałam, bo rozmyślałam, że chyba będę mieć zdrowo przeje... no :D ale jest prze-fan-tas-ty-czny. Chcę wincyj owiec! I jakiegoś pastucha do zaganiania :P

      Ru <3

      Usuń
    2. Nawet w jakimś ostatnim wpisie dawałam filmik, bo udało mi się załapać. A no i jak koleżanka poniżej - nie przepadam za pieskami socjalnymi wobec wszystkich, wolę jak jednak ciepłym sikiem, choć przez ludzi jest to traktowane jak zniewaga stanu "JAK TO? A JA TAK LUBIĘ PIESKI" :P

      Usuń
  7. Czekałam na ten wpis tak bardzo i tak bardzo cieszę się że już jest <3 Fajnie kiedy takie rzadsze rasy dostają w czeluściach internetów solidne recenzje i przeglądowe opisy. Bo w większości przypadków o rasach niepopularnych można znaleźć co najwyżej garstkę sztampowych stereotypów i dużo pytań bez odpowiedzi.
    Całkiem sympatyczny ten twój bedel. Dla mnie może i nazbyt socjalny - ja jestem mimo wszystko aspołeczna i preferuję kiedy pies traktuje obcych jako trochę śmierdzące zło konieczne, ale z drugiej strony zawsze lepiej mieć w domu radosnego pacyfistę niż zwierza wylęknionego czy agresywnego.
    Niestety, jako że szukam psa większego gabarytowo, to nie dla mnie ta owca. Na razie zostają więc na placu boju sznaucery i pudle, każde ze swoimi wadami. Choć im więcej czytam o rozczesywaniu, wygrzebywaniu i ogólnym pierdzieleniu się z szatą pudli, tym mi gorzej - liczyłam, że jak ciachnę go na krótko to będę mieć z głowy, a tu kicha.
    Że ja sobie zawsze muszę upatrzyć takie rasy przeznaczenia ogólnego, których świetna psychika nikogo nie interesuje i wszyscy hodują je na eksterier...
    NARZEK ZAKOŃCZON.

    Gratuluję Logana. Wydaje się być najcudowniejszy z cudownych. I idealnie dopasowany do waszego szalonego stada.
    Pozdrawiam,
    Hanako

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też wolę psy, które darzą obcych co najwyżej serdeczną rezerwą, niemniej jednak socjal ułatwia pracę w terapii/edukacji z psem, bo kontakt jest wtedy mniejszą presją dla psa.

      Z jednej strony istotnie, fajnie by było, gdyby one ważyły koło 20 kilogramów i miały z 10cm więcej w kłębie, ale z drugiej... To jest idealna wielkość na szybkie kąpanie i przystrzyżenie.

      A czemu pudla nie można na krótko i cześć? Ja myślałam o dużym kiedyś może, do pracy, ale sama nie wiem. Pewnie, żeby kupić dobrego psa/sukę, trzeba by szykować z 10k i importować...

      Jest wspaniały i nie mogę uwierzyć czasem, że aż tak. Nawet jak nasika na kwiatka albo zje proszek do prania :D

      Pozdrawiam i trzymam kciuki za wybór TEJ rasy. Może powinnaś po prostu poznać trochę psów hodowlanych i uznać, że po tej konkretnej suce/tym psie chciałabyś potomka? U nas tak to właśnie wyszło i przyznam, że było to spore ułatwienie.

      Usuń
    2. Zdążyłam się przekonać z wiekiem, że wolę mimo wszystko nie być tym właścicielem, który z paniką musi rozglądać się za nadchodzącymi zagrożeniami, łapać cudze dzieci w locie i palić miskę żeby dotrzeć do psa. Już wolę niechciane interakcje społeczne niż bronienie wszystkich yorków świata przed pożarciem.

      Pudla można na krótko i jeśli pudel to na krótko, niestety nawet wtedy nie można powiedzieć "cześć". Częstsze kąpiele niż u innych ras, wybieranie lasu z psa, rozmrażanie kul śniegowych, wycinanie włosów na łapach, ubieranie jak zimno... Sporo tej pielęgnacji mimo wszystko. Ja jestem w stanie ponieść duże koszty za brak kłaków w powietrzu, ale nie wiem czy aż takie ^^
      (Z drugiej strony widziałam ostatnio dwie wystawowe duże morele i jasny gwint, to są takie show stoppery dla mnie że aż się łza w oku kręci. Chrzanić pompony i wygolone pyski, ale ten ruch, ten spokój - oszałamiające. No i są większe niż myślałam, a to jest plus.)
      Jeśli pudel to tylko duży, ale martwi mnie zdrowie, socjal i psychika. Nie mam sportowych ambicji więc nie potrzebuję psa ostrego jak przecinak, ale mimo wszystko zależy mi na zrównoważonym, ogarniętym towarzyszu życia codziennego. W Polsce jest niby kilka hodowli, ale nie wiem co o nich myśleć, nie wiem jak działa środowisko, nie wiem nawet kogo zapytać - przecież wszyscy oni to głównie miłośnicy artystycznego fryzjerstwa bardziej niż psów jako takich.
      Jest jakaś nadzieja na sensowne psy w Polsce, orientowałaś się może? Takie legitne ale nie oszałamiające? Bo ja bym na importa reflektowała i to bardzo, tylko mi fundusze nie pozwalają wydać takie hajsy na psa do towarzystwa.

      Staram się przejść do praktyki i zapoznać jakieś piesełki, ale moja aspołeczność nie pomaga, właściwie prawie żadnych hodowców osobiście nie znam, coś tam próbuję płodzić maile i ustawiać się z ludźmi, ale to takie jest, nie wiem, trochę sztuczne zawsze. A czasem wiadomo, hodowla pisze że nie sprzedają psów jeśli się nie ma własnościowego domu z ogrodem i nie jest się bezrobotnym całodobowym opiekującym się piesuniem i wtedy człowieka w środku trochę trafia szlag.

      Ja wiem, że te debaty to sobie można zwinąć w trąbkę i wsadzić w tyłek, tylko praktyka. Siądę, popłodzę jeszcze trochę maili. Może się co z tego urodzi.
      Dzięki za rady i wsparcie, pewnie będę składać tu raporty z placu boju - albo sobie założę swojego bloga, lol.

      Wycałuj wszystkie trzy potwory ode mnie.
      Hanako

      Usuń
    3. Hm hm. Ptaszki ćwierkają, że pojawiają się normalne hodowle pudli, nie prowadzone przez pielęgnacyjnych talibów, którzy szykują kałachy, jak ktoś goli psa na zapałkę :D

      Na fejsiku znajdziesz profil tropiącego pudla mojej koleżanki Lidki - Baco - morelowy zawrót głowy. Odezwij się do niej, podpowie Ci, jakie hodowle dużych pudli są spoko, a jakie są bardzo niespoko i należy je omijać szerokim łukiem.

      Potwory wycałowane :) Zakładaj bloga! I raport z poszukiwań dawaj :D

      Usuń
    4. Zakładam bloga. "O psie, którego nie było" - murowany hit psiej blogosfery po prostu.
      Dzięki za info o pudlach, lecem pendzem biegnem ogarniać <3

      Usuń
  8. Ja to już chyba zawsze chcę mieć synusie - przydupasy. Czasem narzekam, wiadomo, ale summa summarum dobrze mi się żyje z tym moim głupiutkim pieskiem. ;)

    Natomiast, muszę przyznać, że to, co piszesz o Loganie brzmi wprost bajecznie, a w połączeniu z jego owieczną aparycją to już w ogóle jest historia nie z tej ziemi, a bardziej z tęczy czy inkszego kosmosu. No i, cóż tu dużo mówić, chciałabym kiedyś takie stworzenie poznać na żywo, zmacać i zobaczyć jak się zachowuje, bo tak jak piszesz - mało ich w Polsce, więc dotychczas widuję je wyłącznie na obrazkach (głównie na Twoim blogu czy fejsiku, nie ukrywam).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że prędzej czy później nam się uda spiknąć :)

      Usuń
  9. Jestem w lekkim szoku. Czuję się, jakbym czytała o swoim whippecie, serio. No i to zdanie: "Jest pełen sprzeczności - i wrażliwy, i twardy jednocześnie"... Cały Mango, nic dodać, nic ująć. Reszta również w znacznym stopniu pokrywa się z opisem mojego czworonoga. Hm... mam już sarnę (jak przez przechodniów bardzo często nazywany bywa Mango), może czas pomyśleć o owcy, hehe. Nie no, śmieszkuję sobie, jednak zdecydowanie preferuję krótkowłose psiaki, a na myśl o pielęgnacji bedlingtona dostaję gęsiej skórki. :D
    Pozdrowionka dla wspaniałego Logana! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bedli to dziwne stworzenie, ale widać, że równie dużo ma z charta jak i z teriera. Gdyby jeszcze miały inny kłak to ideolo :D

      Pozdrawiamy również!

      Usuń
  10. A ja tak. Bedlington mi się nie podoba. Ani powłoką zewnętrzną, ani charakterkiem. Ale po to jest tyle ras psów, żeby każdy coś dla siebie znalazł, w końcu #spełniajmarzenia, tak? No to ja się cieszę że masz fajnego pieska z którego jesteś zadowolona!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiadomo, jeden woli ogórki a drugi ogrodnika córki :P Jeśli mogę spytać - czemu nie podoba się charakter? Na razie bedlingtony kradną serca wszystkim, których poznają. Łącznie z moja mamą, której Logan się zesikał na dywan w salonie :P

      Usuń