czwartek, 13 lutego 2014

Szczeniaczkowe mądrości.

Tak się jakoś złożyło, że przybyło nam w domu nieletnich. Nieletni mają jeszcze mleczne zęby i mały móżdżek, jednak wykazują się zaskakująco dużą socjalnością do świata, co przesądziło o tym, że zostają w naszym gospodarstwie domowym.



W związku z tym, że temat szczeniaczkowy u mnie w rodzinie był ostatnio grany w latach 90. ubiegłego wieku, postanowiłam sobie nieco poszperać tu i tam, żeby wiedzę odświeżyć. Postanowiłam zacząć od jednego z największych "psiarskich" forów.

Jezus Mario.

Na szczeniaczki nie wolno krzyczeć.
Przy psie poniżej 6. miesiąca życia nie można stosować ŻADNEJ awersji.
Szczeniaczki trzeba izolować, żeby zrozumiały, co robią źle.
JAK TO PARĘ GODZIN W KLATCE?! JAK W SCHRONISKU!!!
Szczeniaczki muszą wychodzić na dwór co 3 godziny.
Nie należy pozwalać starszym psom korygować szczeniaka.
Należy pozwalać psom się swobodnie ustawiać i docierać i w ogóle nie interweniować.
Piesek musi jeść tylko dobrej jakości suchą karmą.
Piesek musi jeść wszystko po trochu, żeby się przyzwyczaił.
Piesek nie może jeść suchej karmy.
Szczeniaki nie mogą wychodzić na szelkach/obroży.
Szczeniaki muszą wychodzić na szelkach/obroży.


No to Raven ma przesrane.

Nie dość, że dużo czasu spędza w klateczce, żeby się nauczyć, że jest tryb pośredni pomiędzy "śpimy jak zwłoki" a "napieprzamy po ścianach, juhu!" i nazywa się to odpoczywaniem tudzież nic-nie-robieniem, to jeszcze zaczynam ją uczyć różnych komend i - o zgrozo - ich wymagać w różnych rozproszeniach.

Zaczynam ją nagradzać nie tylko żarciem, ale też polowankiem na piłeczkę. Nie wychodzi przez jakiekolwiek drzwi, dopóki nie posadzi swojego szanownego czarnego zadka na ziemi.

Wie już, że kliker jest fajny i uczenie się też jest fajne, i się za to dostaje nagrody rzeczowe i buziaczki (szkolenie na buziaczki jest u nas metodą innowacyjną, bo nigdy jeszcze nie miałam psa z takim socjalem :P).

Wie również, że niekoniecznie jestem szczęśliwa jak w przypływie miłości skacze na wysokość mojej twarzy i próbuje mi wybić zęby. I że jak klnę to znaczy, że żarty się skończyły i trzeba spierdzielać, najlepiej do klateczki i twierdzić, że jest się niewinnym.

Wie, że jak będzie za bardzo dokuczała Zuzie to dostanie bęcki. Co nie przeszkadza jej ciągle próbować...



Wie, że jeśli spotka coś strasznego na swojej drodze to ma moje pełne wsparcie.

Wielu rzeczy jeszcze nie wie. Nie wie, że nie gonimy ptaszków, ani nie zżeramy śmieci na spacerku, ani nie ciskamy się na smyczy na wszystkie strony. Ciągle jeszcze sprawdza, czy jęczenie w klatce mogłoby sprawić, że ją ktoś wypuści. Czasem jęczy, bo jęczy.

Często na moje uwagi, że mogłaby przestać robić to czy tamto, odbiega z rozbawionym wyrazem mordy na zasadzie "Hehehe, pokrzycz sobie stara, a jak Ci przejdzie to się pobawimy, co nie?". Przy powitaniach z nowymi osobami jest tak podjarana, że siiiiikaaaaa, ale liczę, że jej przejdzie - na mnie już tak nie reaguje.

Powoli uczy się, jak być fajnym psem, że w życiu nie ma nic za darmo, że człowiek dysponuje różnymi zasobami, które by mogły ją zainteresować i wydaje je w określonych okolicznościach.



Uczy się szacunku do starszych psów. Uczy się też, co to znaczy NIE - o dziwo, rozumie. Wie też, że zawsze pokażę jej, co może robić ZAMIAST czegoś zakazanego. Wie, że jest Małe, wie, co znaczy "chodź", "idziemy", "poczekaj", "tu-tu" (zmiana kierunku), "jedz, Twoje", "siadaj", "ej" (przestań robić to, co robisz), "idź na górę", "złaź" (z łóżka), "szybciutko" (popędzające przy różnych czynnościach), "super szczeniak!", "do klateczki". Wie, kiedy się cieszę i w pełni aprobuję jej zachowanie, a kiedy się wkurzam i lepiej natychmiast się uspokoić, a najlepiej usiąść z niewinną miną.


Ma w sobie potencjał, którego postaram się nie zepsuć, żeby wyrosła na normalnego burka. I chyba wrócę do sprawdzonych lektur i własnego wyczucia, zamiast czytać te internetowe idiotyzmy ;)