wtorek, 11 lipca 2017

Zły pies, zła pani, złe dzieci, wszyscy źli, czyli ratunku, mój pies ma problem.

Mój też. Ba, żeby to jeden! Co więcej, psów jest dwie sztuki, a problemów - cała masa. Niemniej jednak, istotne jest, jak te problemy postrzegamy i co z nimi robimy. Jeśli w ogóle coś robimy, zamiast miauczeć, że, olaboga, mój pies ma TAKIE problemy...
Sponsor memów do dzisiejszej notki: www.facebook.com/thingsdoghandlerssay


Ogólnie rzecz ujmując, fajnie i miło mieć pieski. Niemniej jednak, zwłaszcza w przypadku psów mniej lub bardziej z odzysku/z nieznanego źródła, często nie jest aż tak różowo i kucycznie, jak chcielibyśmy, żeby było. Trochę to jest tak, że "chciałaś burczaki, to masz", a i owszem. Niemniej jednak nie oznacza to, że na przeciętnym burczaku należy postawić krzyżyk i spisać go na straty.

www.facebook.com/thingsdoghandlerssay

Czysto obiektywnie spójrzmy przez chwilę na bohaterki tego bloga, na tyle, na ile pamięć pozwala, gdyż sporo z poniższych kłopotów jest już za nami - mniej lub bardziej.


Zuzanka. Agresja lękowa wobec ludzi o średnim nasileniu. Bardzo nasilona agresja lękowa wobec psów (zatuszowana postawą: wpier... wszystkim, puść mnie, puść mnie!). Głuchota wybiórcza, totalny brak przywołania. Brak umiejętności i chęci skupiania się na człowieku. Zżeranie wszystkiego, co popadnie - na spacerze, w domu, pod domem, whatever. Zżeranie kup. Tarzanie się w padlinie. Średnie zainteresowanie zabawkami. Bardzo nasilona fobia dźwiękowa (plus burze). Średnio nasilony lęk separacyjny. Fiksacja na muchy. Fiksacja w postaci wylizywania własnego (lub cudzego) ciała. Brak kontroli nad emocjami, skłonność do wpadania w histerię z byle powodu. Jamniczenie*. Zaborczość. Obrona zasobów. Skłonność do kontrolowania innych psów, zwłaszcza w mojej bliskiej obecności. Absolutny brak socjalu do ludzi. Bardzo krótkie nerwy do psów, przejawiające się skłonnością do walenia zębami w upierdliwe przypadki. 



Raven. Nasilona agresja lękowa wobec ludzi, zwłaszcza mężczyzn. Głupie pobudzenie wobec psów, często frustracja związana z niemożnością kontaktu lub niewłaściwą formą takiego kontaktu. Polowanie na małe pieski. Polowanie na wszelką żywą zwierzynę (sarny, zające, bażanty i podobne, ale także wiewiórki, drobne ptaki, gryzonie...), totalny brak kontroli nad psem w stanie pobudzenia zwierzyną. Brak jakiejkolwiek kontroli nad emocjami, wskoczenie od 0 do 100 na skali pobudzenia zajmuje pół sekundy. Problemy z wyciszeniem. Brak umiejętności odpoczywania. Fiksacja na muchy, komary, światełka, "niewidzialne rzeczy" (obstawiam kurz). Wokalizacja. Zawsze i wszędzie. Średnio nasilony lęk separacyjny. Popęd łupu rozwinięty do tego stopnia, że jak rzucisz piłkę przez okno to musisz trzymać psa, bo też leci. Fizycznie pies nie do zajechania. Rozbudowana obrona zasobów i zaborczość. Stróżowanie (zwykle w formie robienia AŁOŁOŁO**). Nadwrażliwość dotykowa (zabiegi pielęgnacyjne bywają... ciekawą przygodą). Tendencja do pastwienia się nad słabszymi psami. 

I pewnie jeszcze trochę innych, o których już zapomniałam.

Część z tych problemów wynika z naturalnego behawioru psa. Część wynika z dotychczasowych przeżyć psa i błędów człowieka. Część - z wrodzonych cech psa. Część z tych zachowań da się ograniczyć, część wyeliminować, części nie zmienimy, choćbyśmy się zawinęli w supełek i... warto się nauczyć z tym żyć. 

Klasyczne AŁOŁOŁO**.


Czy jednak przyklejenie psu łatki TRUDNY czy PROBLEMOWY jest końcem naszej pracy nad psem? Czy początkiem? Czy jeśli nie możemy sobie z czymś poradzić (a może czasem... nie chce nam się...?), można swobodnie stwierdzić, że nasz problemowy pies TAK MA i cóż... Skoro Twój tak nie ma, to znaczy, że jest mniej problemowy, prostszy w prowadzeniu, no jakimś trafem Ci się udało, masz fart i już? To taki trochę argument przeciętnej Grażki, mijającej moje milczące (acz nieco wkurw... zdenerwowane) psy ze swoim wypluwającym płuca Fąfelkiem, darzącej własnego psa komentarzem: widzisz jakie mądre pieski, A TY TAKI GŁUPI!!! 


Obrazek opisany w odmętach internetów bodaj jako "hostile intensions". Klasyczny Rejwen, gdy go coś wmurwi. Aż do wydania komendy "Nie rusz", na co nieco luzuje gumkę od beretu, ale SAMO SIĘ NIE ZROBIŁO

Faktem jest jednak, że moje psy, jakkolwiek zwichrowane by nie były, nie żyją w próżni. Ani na pustyni (dzięki bogom), ani w górskiej dziczy (niestety). Żyją ze mną. Z moim facetem. Dla Zu to jest kolejny facet w naszym życiu, przez co czasem mówi mu, że nie jest jej prawdziwym tatą i niech spada, ale chwilowo pomijamy ten aspekt relacji Zu ze światem :P W mieście. Wśród ludzi i psów. Jeżdżą na seminaria, szkolenia. Na wakacje też z nami jeżdżą. I do rodziców, i na działkę. Muszą być w stanie względnie normalnie funkcjonować. Tolerować obce psy i obcych ludzi - oczywiście, w ramach zdrowego rozsądku i w rozsądnej odległości. 


Zu na pikniku kynologicznym, gdzie było od cholery psów. Zu nie lubi psów. Nikt nie zginął. Kaganiec uniemożliwia żarcie trawy, nie służy celom powstrzymania paszczy przed nadgryzaniem kolegów, bo nie ma już takiej potrzeby. /Fot. Bartosz Szlęzak

TAK, wymagam od swoich psów (przypominajka: jeden wściekły wrzaskun, drugi emocjonujący się pojebion***) spokoju w obliczu innych psów, taki ze mnie gestapowiec, a przy tym TAK - dbam o to, żeby nic nie przekraczało ich granic. Ani nikt.

Nie pozwalam bez sensu drzeć mordy, ale pies może zasygnalizować, że ktoś przyszedł, albo popilnować sobie samochodu (a niech ma). 

Nie pozwalam wyskakiwać do psów ani ludzi, pokazuję, że można zingorować, odejść, zwiększyć przestrzeń czy wreszcie odpocząć w jakimś miejscu, gdzie nikt psu nie ma prawa przeszkadzać. Ale czasem pozwolę pogonić kota natrętnemu burkowi, skoro żadne inne argumenty nie trafiają tam, gdzie powinny. Chyba, że mamy do czynienia z psem rzeczywiście agresywnym, wtedy delikwent ma ze mną do czynienia.


Raven w stanie STRASZNY OBCY PAN I STRASZNY ROWER. Mimo wszystko musiała sobie z tym poradzić. Oprócz okazjonalnego AŁOŁOŁO - przeżyła. Tak samo straszny obcy pan. I straszny rower strasznego obcego pana. /Fot. Bartosz Szlęzak

Nie piszę tego wszystkiego, żeby się przechwalać. Piszę to po to, żeby uzmysłowić ludziom, ILE problemów może mieć jeden pies. I że warto nad problemami pracować, a nie zasiąść w kąciku z przekonaniem, że pies trudny, no i co zrobisz - nic nie zrobisz, więc po co robić cokolwiek. Zawsze można zwalić na to, że pies trudny. Że psiarze cebularze wokół. Że tramwaj za głośno dzwoni, burza zbyt intensywnie grzmi, a deszcz szumi, że psy podbiegają i są głupie, a ich właściciele są jeszcze głupsi niż ich głupie psy. Tak. To wszystko na pewno nie pomaga w pracy nad naszym psem. Niemniej jednak, w mojej ocenie, zupełnie nie zwalnia to świadomego psiarza z obowiązku pracy nad swoim psem, żeby życie nie tylko tego psiarza, ale przede wszystkim jego psa - było zwyczajnie bardziej komfortowe. 

Normalny pies (a może: normalnie funkcjonujący pies?) to zwykle nie dzieło przypadku. To masa pracy. Czasu. Nerwów. Pieniędzy. Czasem naprawdę krew, pot i łzy, kiedy po raz kolejny pies postanawia obrócić w perzynę podbiegającego upierdliwca czy skasować podejrzanego menela przechodzącego nieopodal. Gdy po raz kolejny drze jadaczkę, zostając sam w domu. Gdy na jego burczenie masz ochotę po prostu wstać i go udusić oddać na wieś, bo już nie możesz wytrzymać. Gdy wpada w równoległy wymiar niezazębiający się z naszym i absolutnie nic do niego nie dociera, bo kotek, ptaszek, sarenka albo pies sąsiada, i możesz mieć sto zabawek, i smaczki z polędwicy jagnięcej. I nic. Gdy interesuje go absolutnie wszystko wokół poza właścicielem. Ale...

www.facebook.com/thingsdoghandlerssay

I - jakkolwiek głupio i patetycznie by to nie zabrzmiało - nawet bury kundel NN może być wspaniałym towarzyszem życia, jednak zwykle wymaga to ruszenia dupy, niemałej rewolucji życiowej i zacięcia większego, niż upór, fobie, fiksacje i złe nawyki tegoż burka. Dziękuję za uwagę.


Słowniczek dla zagubionych:
* Jamniczenie - ten ultradźwięk wydawany przez małe pieski, który doprowadza do wylewu krwi do mózgu właściciela i otaczających go ludzi. Autentycznie, jak Zu wydaje ten dźwięk w obliczu pobudzenia to mam ochotę ją zdekapitować. Zwykle kończy się po prostu karnym jeżykiem/przepadkiem wszystkich dóbr i przywilejów i wpędzeniem psa w stan TYLE PRZEGRAĆ. Jamniczenie przy mnie zdarza się sporadycznie, natomiast przy innych członkach rodziny jamniczenie często gęsto pojawia się jako forma wymuszenia czegoś od kogoś. 
**AŁOŁOŁO - wszyscy właściciele pyszczących piesków wiedzą, o co chodzi. Większości z nich, walka z darciem gumora przysparza regularnie nowych siwych włosów na głowie. Perfekcyjne jednowyrazowe określenie tego stanu skupienia psiej osoby, prostującego zwoje mózgowe przeciętnego człowieka, zawdzięczamy Gosi - prywatnie żonie opiekuna Ninja pies. Ninja jest owczarem. Chyba wszystko jasne :D 
*** - dzięki za słówko, Magda :D

10 komentarzy:

  1. Pojebion młodszy pozdrawia pojebiona starszego. Co mogę dodać - miód na moje zbolałe serce <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiście, że napisałam komentarz, który się skasował jak już miałam go wysłać.
    Z tym przyklejaniem etykietki problemowego czy trudnego psa to tak jak z nazwaniem psa agresywnego, bo coś tam robi. Powiemy, że jest agresywny, ale nie będziemy doszukiwać się podłoża, nie będziemy szukać co nasila dane zachowanie i nawet nie wykażemy chęci skontaktowania się ze specjalistą, bo my nie mamy o tym pojęcia/nie radzimy sobie, bo po co. PRZECIEŻ SIĘ NIE DA. Aha, siądziemy jeszcze przed komputerem i pod postami osób, których psy mają podobne problemy napiszemy, że tego się NIE DA rozwiązać, bo nasz pies zachowuje się tak samo i NIC nie działa. To znaczy tak naprawdę niczego nie próbowaliśmy. Ale no nie działa, koniec, pies skreślony.
    " nie zwalnia to świadomego psiarza z obowiązku pracy nad swoim psem, żeby życie nie tylko tego psiarza, ale przede wszystkim jego psa - było zwyczajnie bardziej komfortowe."!!!!! bardzo ważna rzecz, o której niestety większość osób zapomina. A tekst "Raising dogs is a walk in the park. Jurassic Park." chcę na ścianie. W największym możliwym rozmiarze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie to w sumie najbardziej szkoda tych psów - ten głupi, ten agresywny, ten PROBLEMOWY. I cóż, i nic.

      Usuń
  3. Evel, proszę bywać tu częściej, bo psie internety chorują na poważny niedobór zdrowego rozsądku, jaki prezentujesz. A do tego twoje poczucie humoru sprawia, że każdy tekst, nawet ten o problemach, jest po prostu doświadczeniem graniczącym z nirwaną. AŁOŁOŁO.
    Hanako

    OdpowiedzUsuń
  4. Był taki czas, kiedy co najmniej dwa razy na tydzień po powrocie ze spaceru zamykałam się w pokoju z płaczem, bo NIC SIĘ NIE DA Z NIM ZROBIĆ. I co? I się dało. Wymagało to bardzo dużo pracy, z psem i ze mną ale się dało. I nie znaczy to, że mój psiak jest idealny. Że nie ma żadnych problemów. Ale są to takie z którymi wiem jak sobie poradzić albo mi nie przeszkadzają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam to! Mnie moje burki tak dały w kość, że wyłam nie raz, dręcząc sama siebie, że na cholerę mi to było :D Ale jak to powiedziała kiedyś pani Zofia M. - nie zmienisz psa, ale możesz zmienić jego zachowanie. Do tej pory niektóre koszmarki dają nam się we znaki, ale nie znaczy to, że nad tym nie pracujemy :)

      Usuń
  5. Ejmen. Ja z kolei uwielbiam tekst "EJ CZEMU TAK ŹLE PISZESZ O TEJ RUBY? JAKI TO JEST GRZECZNY PIESEK". Rrrwa mać. Zapraszam do wehikułu czasu, proszę ustawić na jakieś półtora roku wstecz, psiakrew cholera.

    Love Twoje notki. Pisz do mnie <3

    Pees. Wiesz, ja tak sobie GŁOŚNO MYŚLĘ. Co to by było, jakby rejweny, zuzeły i puczniki wrzucić do jednego kojca. Czy kosmos by implodował? Czy powstałby raczej Suicide Squad? Just sayin.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. Wehikuł czasu. Rok 2010, rok 2013, zapraszamy, proszę zapiąć pasy :D

      <3

      Pewnie nastąpiłaby jakaś globalna katastrofa :D

      Usuń