środa, 31 stycznia 2018

Czy pani oszalała?! Czyli trzy psy w kawalerce, w tym jeden mały terror.

WINCYJ TYCH PSÓW NIE BYŁO?! - sapie na klatce schodowej sąsiadka z dołu, która w wolnych chwilach wystawia na klatkę schodową worki ze śmieciami na pół dnia. Albo dzień. Albo dwa. Chyba powinnam sobie pożyczyć jeszcze ze dwa burki i... Ale o czym ja chciałam - ach, jak nam się żyje. Zasadniczo - dobrze. Zapraszam do poczytania o szczegółach :)

A kto to był taki maleńki?!

Trzeci pies w domu...

... niewiele zmienia. Serio. Zwłaszcza w domu, gdzie panuje zamordyzm panują określone zasady, gdyż mieszkańcy są szurnięci. Zmienia w zasadzie tyle, że zwiększa się koszt utrzymania psów (akcesoria, weterynarz, żarcie - młody też je surowe, notka wkrótce!) i nieco komplikuje się kwestia wyjazdów (jeszcze więcej psich gratów... a nie sądziłam, że to w ogóle możliwe). 


Na spacery zazwyczaj wychodzimy wszyscy, bo niestety doba ma tylko 24 godziny i za cholerę nie chce się wydłużyć. Jeśli chcę coś z kimś poćwiczyć to biorę psy dwójkami albo indywidualnie. Do pracy chodzą pojedynczo lub dwójkami - bo pracują :)  



Jak dziewczyny przyjęły nowego?

Jakby to ująć... Zuzanka na wejście próbowała go zabić. Dwa razy. 



Nie to, że postraszyć. Przedstawiało się to tak: intruz - zlikwidować intruza - wykonać. Miałyśmy na ten temat poważną ROZMOWĘ, po której Zu udaje, że TO nie istnieje, skoro już musi tu być. Czyli jak młody się na nią położy to ona wstaje i odchodzi, jeśli podejdzie za blisko to na niego nawarczy i zwiększa dystans, i tak dalej. 

Zu gardzi swoim gatunkiem i gdyby mogła to zarządziłaby eksterminację wszystkich piesków oprócz siebie. Niestety, nie ma pozwolenia na rzucanie się na inne pieski, co więcej, jeśli ja jej mówię, że ma psy ignorować, to rzeczywiście tak ma być. Przekichane.

To nie jest fotomontaż!

Z Raven natomiast jest dosyć zabawna historia, bo ona nie wie. Nie wie, czy bardziej chciałaby się z nim bawić, czy raczej go zjeść, czy postraszyć, czy co. Oczywiście na początku uznała, że wszystko MOJE, łącznie z tym, że wygrzebywała skądś swoje zabawki i zastawiała przynętę, żeby móc tylko spuścić łomot ofierze... Dostała zakaz zabawy z młodym, kiedy okazało się, że jedno jest durniejsze od drugiego - podczas chwili mojej nieuwagi dorwali szarpak razem i się szarpali. On wówczas jakieś 3,5kg żywej wagi, ona... 20. Jak nim pyrgnęła w łóżko, to aż zadzwoniło (nie puścił zabawki, mame, jestę terierę, nie?). Na spacerach też idzie im różnie, zwykle on wylatuje w powietrze jak kręgiel (zgadnijcie, kto jest kulą) albo wraca do bazy (czyli do mnie), jeśli go nieco przytłoczy rejwenowe napier bardzo szybkie bieganie. W domu raczej nie pozwalam na harce z powodu małej powierzchni i wydawanych przez dzikiego dzika odgłosów szwadronu śmierci piekielnych ogarów.


Młody przez dwa dni rozkminiał, o co chodzi z Raven. Czemu burczy. Czemu warczy. Czemu ryczy. Czemu się miota. Czemu zaprasza do zabawy a potem próbuje go zgładzić. Potem uznał, że ona jest po prostu pierd niezbyt normalna i trzeba z tym jakoś żyć. Niestety minus jest taki, że nie bierze na poważnie warczenia innych psów... 



Młody

Młody jest tak totalnie "zrobiony" na miarę moich potrzeb, że mnie to wzrusza nieustannie. Jest socjalny do wypęku, ma olbrzymią potrzebę kontaktu cielesnego z ludźmi, słowem - dzień bez wtulania dniem straconym. Minusem tego jest chęć zawierania przyjaźni z nieznajomymi na ulicach, która z wiekiem się nasila lub spada, więc muszę być stale czujna, bo on zwykle nie jest czujny i na przykład robi BUM w ścianę, bo się zagapił na miłą panią. Usiłuje też wygryzać znajomym ludziom niewidzialne pchełki. Nie uwierzylibyście, jak niektórzy są zapchleni!

Jeśli chodzi o inne psy, to zbierałam szczękę z podłogi, gdy okazało się, że trzykilogramowe szczenię wita się z innymi psami jak stary. Zero glizdy. Zero jestem małym szczeniaczkiem. Podchodził, ogon do góry i wąchamy się. Jedynym psem, który wywołał w nim lekką konsternację był 45-kilogramowy czarny DON - młody tak bardzo chciał się z nim pobawić, ale trochę peniał, ALE TAK BARDZO CHCIAŁ, że biedny nie wiedział, co ma począć :D Obecnie jest nieco ostrożniejszy do psów i dużo zależy od tego, jak zachowuje się ten drugi pies.

Ma naturalnego ON/OFFa - jak coś się dzieje, to się bawimy, a jak nic się nie dzieje, to państwo pozwolą, że będę spał. Na środku chałupy, fifolem do góry. A co. Trochę jest rozwłóczony, bo go ciągam ze sobą w różne miejsca, wszędzie czuje się dobrze albo bardzo dobrze, jeździ samochodem, busem, autobusem (nie bardzo lubi, autobus robiący PSSST! to jedna z niewielu rzeczy, której się boi), chodzi ze mną na uczelnię, do knajpy, do znajomych i wszędzie zachwyca.


Śpi w klatce od pierwszej nocy bezgłośnie, niestety NIE BUDZI jak chce siku - znaczy nie robi, ale też nie daje znać, że halo, czy ewentualnie moglibyśmy odcedzić kartofelki? 

Reakcja na fajerwerki - o północy spał siurkiem do góry i zapytywał, po kiego go budzę. Reakcja na rzeczy nowe, dziwne i nieznane - po pierwszym OJEJ - w zależności od bodźca zwykle próba poznania z uwzględnieniem mojej reakcji (mamy komendę "w porządku" oznaczającą, że nie ma czym się przejmować i wszystko OK). Raz na przykład rozpierniczył stertę wytłaczanek po jajkach, która rozsypała się po całej kuchni przy okazji z hukiem ściągając też puste szklane butelki, słowem, rozpierducha na sto dwa - wybiegł więc z kuchni w podskokach, bo to przecież nie on, a sekundę później nurzał się między tymi kartonami a butelkami, bo taka zabawa. 


Gdy znajoma sunia husky kłapnęła małemu upierdliwcowi zębami przed nosem to zaryczał - ZABIŁA MNIE!!! - po czym... - SPRÓBUJĘ JESZCZE RAZ. Witamy w III grupie FCI.

Przez długi czas mówił DZIEŃ DOBRY swojemu odbiciu w lustrze. W każdym lustrze. I witrynie. I szybie. 

Z minusów - jako pupper obrzydliwie wszystko żarł. No totalnie wszystko - chusteczki, patyczki, listki, korki, kamyczki, kawałki szkła (!), no dosłownie wszelkie śmieci, a pety!!! Pety to jak pianki marshmallow! Omnomnomnom. A że był bardzo malutki to trudno było obczaić, czy już coś żre czy tylko wącha. Obecnie jesteśmy na etapie, w którym już nie jest patologicznym zbieraczem, ale czasem go fantazja poniesie i chce sobie coś zabrać. Wymienia się jednak chętnie na żarcie albo na coś w zamian - pięknie nosi sobie np. rękawiczki. Ma naturalny aport. Plusem socjalu jest to, że wszystkie skarby znosi do mamy <3 czym roztapia moje czarne serce. No serio. Czuję się jak maDka co najmniej. 



Próbował też wyrażać sprzeciw poprzez OUOUOUOUOUUUU! Odgłos tak mniej więcej pomiędzy pralką LUNA podczas wirowania, a zdychającą papugą, ale ROZMAWIALIŚMY na ten temat i już raczej nie próbuje. 

Raz widziałam jak wpadł w panikę - rozwalił mi zresztą nos - a w stan totalnego paraliżu zwojów mózgowych wprowadziły go... konie. Konie, nie dość, że są wielkimi bydlakami, to mają OCZY. I PACZO!!!

A na co dzień...

Najważniejsze przy prowadzeniu większej liczby psów są jasne zasady i komunikacja oraz konsekwencja. Nie wyobrażam sobie brać kolejnego psa do domu, gdzie są jakieś duże problemy z ogarnięciem psów. Kolejny pies nie będzie lekarstwem na problemy pierwszego/drugiego/trzeciego. Nie pomoże w przypadku lęku separacyjnego. Ani innych przypadłości. Po prostu nie.

Nie wierzę też w to, że psy "same się dogadają i ustalą hierarchię". Tak wyszło, że w moim domu rządzę JA - i ja też ustalam zasady gry. Nie ma "dogadywania się". Za dużo widziałam dziurawych, okaleczonych czy martwych psów po takim "dogadywaniu", żeby pozwolić sobie na takie ryzyko. 

Gdyby nie umiejętność kontrolowania emocji, kontrola impulsów, samokontrola, autokontrola, czy jak tam sobie to chcecie nazwać - nie byłoby o czym mówić. Suki prędzej czy później okaleczyłyby szczenię (pssst, to, że suka nigdy nie zrobi krzywdy żadnemu szczeniakowi to mit!), nie mówiąc o tym, że panowałby wieczny chaos. I wkurw. Głównie mój.

Zasoby. Jeśli chodzi jedzenie - każdy je u siebie w klatce, smakołyki wydzielam równolegle, żeby nikomu do łba nie przyszło rywalizowanie o żarcie. Zabawki - memłacze walają się po domu, ale zasady są jasne - nie ma pilnowania, nie ma wyrywania sobie z ryjów. Kiedy komukolwiek (dobra, kiedy Raven...) przychodzi do głowy, żeby sobie cokolwiek przysposobić jako swoje własne, maj preszys, szybciuteńko sprowadzamy delikwenta na ziemię.

Opiernicz stosujemy tak, żeby wiadomo było, który piesek go właśnie zbiera (i nie, nie jest tak, że zbiera najczęściej najmłodszy, jak się możecie domyślić...).

Może macie jeszcze jakieś pytania o życie z czipsami? :) Można nas również podglądać TUTAJ

8 komentarzy:

  1. Evel. Evel wróciła - z relacją! Niech suszony żwacz to pobłogosławi.
    Pięknie czytać o małej, ciekawskiej owcy, oddanej na pożarcie dwóm czarnym potworom.
    No i twoje rozważania o uroku osobistym i socjalności owcy wzbudziły we mnie na nowo refleksje, jakie przeżywam od dłuższego czasu. Ze względu na swoją niechęć do obcych psów i ludzi (zwaną fachowo fobią społeczną, ale tak tylko trochę) zawsze celowałam w psy, jak to się pięknie mówi, "nieufne". To znaczy moje marzenie jest takie, że mój pies byłby niezwruszenie obojętny wobec wszechświata, upatrując jedyny dyspenser miłości we mnie, ignorując zaczepki kogokolwiek innego. Jednakże psy z założenia "nieufne" często przekraczają tę cienką granicę ignorowania i rozwijają się w kierunku "mame, a może ja bym tak tego psa zeżar". Co, domyślam się, może być dosyć irytujące w przypadku mieszkania w mieście gęsto zaludnionym.
    Tak więc stoję rozdarta między problemem zbytniej nieufności a zbytniego entuzjazmu wobec kosmosu. Czy jest złoty środek, a jeśli nie, to który koniec tego kija jest lepszy?

    Całuję gorąco owcę i resztę,
    Hanako
    P.S. Dzięki za namiary na fejsunia, szukałam was ostatnio tydzień i nie znalazłam.
    P.P.S. Czy owca zmienia kolor?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej hej.
      Moje serce należy do Malinois - i takiego będę mieć, prędzej czy później, jednak proza życia powoduje, że będzie to raczej później... I to sporo.

      Ja nie cierpię psów, które za kawałek kiełbaski i nieco atencji pójdą za obcym na koniec świata. Stąd na wstępie rozważań o rasie do pracy z ludźmi odpadły np. cavaliery, retrievery (choć jak się tam zastanowić głębiej to mogłabym mieć flata).

      Z drugiej strony "nieufne" często bywają zwyczajnie agresywne, z czego trzeba sobie zdawać sprawę.

      Myślę, że złotym środkiem jest socjalne zwierzę, które jako dorosłe nie spoufala się z każdym przechodniem, jest przyjazne wobec otoczenia ale nade wszystkich przedkłada kontakt z przewodnikiem. Na razie młody i jego siostra są bardzo przyjazne wobec wszystkich i chcą nawiązywać kontakty ze wszystkimi - bardziej lub mniej, ale wydaje mi się, że trochę z tego wyrosną. Pożyjemy, zobaczymy :)

      Tak, jaśnieje. Niebieskie bedlingtony rodzą się niemal czarne :)

      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Chętnie dowiem się, co zaważyło na wyborze bedlingtona. To dosyć nietypowy pies, więc musiały stać za nim konkretne powody ;)
      Ja, przytłoczona miażdżącą ilością argumentów, zaczynam ponownie rozważać pudla jako idealnego psa.
      Hanako

      Usuń
    3. Będzie :)

      O pudlu długo myślałam, ale teraz jeśli miałabym brać pudla mini/średniaka, to brałabym znowu bedlingtona :D

      Usuń
  2. NOPAACZPANI. Jakbym to ja wiedziała, że tłustymi kąskami podlizywania się niczym najbardziej glizdowaty ze szczeniąt zyskamy nową noteczkę, to bym wcześniej to uczyniła xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Bajdełej młódź na pierwszym zdjęciu wygląda jak Zoltan z Dzikiego Gonu xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. On ogólnie wygląda jak kosmita. Constans :D

      Usuń
  4. Prawie kropka w kropkę jak u nas :D Sonia chce pożreć papika na śniadanie, a Gandi jest rozwalony, bo on nie wie. Nie wie czy z tym się bawić, zeżreć, dogadać się czy olać. On po prostu nie wie.
    Inna sprawa, że to małe terrierowate, mało co rozumie i ładuje się z miłością na psa, który pokazuje cały komplet uzębienia.

    Tym samym u mnie też nie ma dogadania się, a zasady obowiązują wszystkich. Widzę, że u Was też króluje p. Zofia.

    Te terriery to sa jednak pocieszne stworzonka, jak na razie :D Częściej pisz, bo uwielbiam czytać co tam u Was, zwłaszcza sposób w tak barwny sposób.

    OdpowiedzUsuń