czwartek, 13 lipca 2017

Biłabym.

Prałabym, lałabym i patrzyła, czy równo puchnie. Każdego. Każdego, kto umyślnie, świadomie rozmnaża psy, które "tylko" boją się burzy. 

Bo ileż można patrzeć, jak zwierzę wariuje z powodu czegoś, nad czym kompletnie nie możemy zapanować? U Zu strach przed burzą przechodził przez różne "fazy" - na początku okazywała lekki lęk, wystarczyło schować się pod kołdrę i było znacząco lepiej. Nigdy nie przepadała za deszczem jako takim, ale nie robiła specjalnych scen podczas burz. Niestety, fobia wspaniale rozkwitła wraz z upływem czasu, obecnie pies telepie się z wytrzeszczonymi oczami, zieje jak trabant, kapie śliną, usiłuje się chować pod łóżkiem i w różnych innych miejscach, a serce wali mu tak, że mało nie wyskoczy. (P.S. Poradka pewnej pani lek. wet.: "dużo psów się boi, niech się schowa i już" - tak, niech się schowa i umiera ze strachu, pani podziękowaliśmy za współpracę).

Strachulec pospolity - faza wstępna

Nie wierzę w kropelki, dyfuzory i obroże "na uspokojenie". Wtłaczanie pieska w coś w rodzaju kamizelki przeciwlękowej (odcięta nogawka od legginsów) raz działało, a raz nie. Po przekalkulowaniu wszystkich "za" i "przeciw", skończyło się zatem na psychotropach - nie jest to rozwiązanie idealne, ale doraźnie pomagają na tyle, że pies przestaje dostawać histerii i jest w stanie spokojnie sobie leżeć albo siedzieć. Może nie jest zachwycony, ale jest w stanie względnie normalnie się położyć, wyciszyć, nawet przysypiać, przy czym nie jest skołowany ani otumaniony. Ma to też oczywiste minusy - przede wszystkim, zanim leki zaczną działać, mija dłuższa chwila, a czasem burza przychodzi naprawdę znienacka, zwłaszcza w nocy... Dzisiejszej nocy, białej od błyskawic przecinających niebo we wszystkich kierunkach, w huku grzmotów, spędziłam uroczy czas z Zuzanką w WC, zastanawiając się, jakim kutafonem trzeba być, żeby świadomie rozmnażać takie psy - bo kundle, które się same gdzieś przypadkowo mnożą to jedno, ale ludzie rozmnażający psy z fobiami to drugie. I nie mówię o psach, które podczas burzy "wykazują niepokój" - mówię o przypadkach, którym burza naprawdę - nomen omen - zaburza normalny tryb funkcjonowania, nie mówiąc o jakimkolwiek odwracaniu uwagi, skupieniu, pracy, bo oczywiście jest to niemożliwe przy tak dużym poziomie stresu i dyskomfortu.

Wiem, jakim uczuciem jest paniczny lęk. Jak ściska od wewnątrz, powodując paraliż, kłucie w sercu, totalną dezorientację, zawroty głowy, mdłości. TO JEST KOSZMAR. Fobie dźwiękowe są dziedziczne. Na chłopski rozum - mogą wiązać się ze słabszą odpornością układu nerwowego na bodźce, nadwrażliwością. 

Wszyscy "wspaniali" hodowcy, którzy rozmnażacie takie psy - bo "to i tak rasa wrażliwa", bo "wszystkie psy rasy X tak mają", bo "przecież to TYLKO strach przed burzą, nic wielkiego", wszyscy "miłośnicy", rozmnażający swoje Pusie i Azorki umierające ze strachu podczas burz, bo przecież takie piękne i mądre, i śliczne - idźcie do diabła. 


1 komentarz:

  1. Popieram, i jeszcze raz popieram. Widząc Sonię która telepie się, zieje, budzi mnie w nocy przytulając się do mnie, po czym drapiąc od zewnątrz klatkę Kermita [szuka kontaktu z kimkolwiek, a normalnie ona nie przepada za bliskością]... po prostu współczuję. Słyszałam ostatnio o borderce, ze znacznie bardziej zaawansowaną fobią dźwiękową. Dostającą psychozy, tracącą kontakt z otoczeniem i własnym mózgiem na sam dźwięk trzaskających drzwi garażowych czy przejeżdżającego tira. Ludzie którzy takie psy rozmnażają kwalifikują się na tortury też ode mnie.

    OdpowiedzUsuń