wtorek, 27 grudnia 2016

Reksio

Zasadniczo Reksio chyba miał być JRT, a jest co najwyżej dżak raselem, jednak jest on tak mądry, że nie potrzebuje smyczy. Znaczy tak zakładam, bo nigdy go na smyczy nie widziałam. Główną rozrywką w życiu Reksia jest wkur... tenteges, zabawa z innymi pieskami. Reksio chyba niestety nie wie, jak ma na imię, bo nigdy nie widziałam, żeby na nie reagował. Zwykle schemat wygląda podobnie - Reksio widzi pieska, Reksio biegnie do pieska, pańcio albo pańcia woła: Reksiooooooo, na co Reksio nawet uchem nie zastrzyże no i wiadomo... 



Taktykę Reksia określiłabym mianem stylu klasycznego. Podbiega do zasmyczowanych psów, doskakuje, ujada, zaczepia, odskakuje i tak w kółko, aż obiekt na smyczy osiągnie pełną skalę wkur... znaczy, frustracji i zaczyna wypruwać się z żalu/chęci spuszczenia Reksiowi łomotu tak, że słychać go we Warszawie. 



Panią od Reksia spotykamy dość regularnie, ciągle jednak bywa zdumiona faktem, że:

a. ja też mogę puścić psy luzem,
b. Raven bawi się bardzo specyficznie.


Wchodzę sobie na polankę, widzę białą parówę w oddali, aha, Reksio. Reksio nas namierza, więc staje w miejscu wyprężony jak strzała na ile tylko pozwala wałek tłuszczu na brzuchu i w tym momencie ktoś powinien go zawołać ale oczywiście tego nie robi, więc piesek rzuca się w szaleńczym biegu prosto na nas. A **UJ TAM - se myślę, odpinam i zwalniam psy. Na co Pańcia woła REEEEKSIOOOOOO, ale jest już za późno. Raven robi PAC! i składa się jak scyzoryk, ja mówię GO!, bo co mi zostało, Raven startuje z miejsca z rykiem silnika, wyrzucając z tyłu tumany kurzu i strzępy podłoża, Zu korzystając z okazji usiłuje coś żreć w krzakach, Reksio biegnie jakby z mniejszym przekonaniem i powoli przechodzi do truchciku, Zu zawąchuje się w puszce po konserwie, ale pustej, w tym samym momencie Reksio zostaje zmieciony przez czarny kształt, przeturlany po runie leśnym z wesołym powarkiwaniem, capnięty za dupę i zaczyna jakby nieśmiało się oddalać w kierunku domostwa, Zu patrzy na mnie smutno, bo jeszcze niedawno była tu mielonka turystyczna i już nie ma, ale "zaraz zaraz, gdzie biegniesz, koleżko?" zapytuje Raven i zagania go z powrotem, ciągle rycząc z uciechy, bo tak fajnie się bawić z pieskami przecież! Hej, NIE UCIEKAJ! DOPIERO ZACZYNAMY ZABAWĘ! 


Pani Reksia, struchlała patrząc na te sceny, zwłaszcza pod wrażeniem piekielnych wokalizacji, pyta drżącym głosem:

- Nie zrobi mu nic?!
- A nie wiem.


Kurtyna.







P.S. Tak, zawołałam psy i poszliśmy dalej, Zu nieco posmutniała, bo jednak nic ciekawego akurat nie podawali na mieście, Raven zawiedziona postawą swojego małego nowego przyjaciela. 



Tęskniliście? 

4 komentarze:

  1. Oczywiście ze tęskniliśmy! :D #TeamRaven :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Tęskniliśmy! Ach, Rejwenku <3
    U nas, odkąd mam młodą i suki ciorają sie wzajemnie za fraki, prezentując światu komplet zębów, mało zostało takich, co nie chwytają swoich reksiów w popłochu na ręce ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Raven - jedno zdanie: ta rasa tak ma <3 Jakbym o Riffie czytała. A Reksiów na osiedlu trochę mamy... O ile teraz to mi aż tak nie robi (Riff już swoje obwarczał i rzadko się zdarza, żeby jednak podbiegały, bo na widok ''tego złego czarnego psa'' ludzie swoje maleństwa zabierają''), to jak miałam Daylę i był czas cieczki dostawałam kur...cy, bo wszystkie Reksie się w niej ''kochały''... A ona się nawet wyszczać nie mogła.
    Kto wie...Może i mnie podkusi, żeby wrócić do blogowania?;)

    OdpowiedzUsuń