wtorek, 26 lutego 2013

Kochać mądrze.

W obliczu pewnych wydarzeń dowiedziałam się, że jestem, jakby to ująć, tyranem. 

Moja tyrania objawia się tym, że przyjęłam sobie, w wyniku pewnych rozmyślań i doświadczeń życiowych, że najważniejsze w normalnym i zdrowym życiu z psem są zasady. Zasady i konsekwencja. Z moich doświadczeń wynika, że właśnie one pozwalają w psiej głowie poukładać większość rzeczy tak, jak należy. Na wszelkie przywileje natomiast zwierzę zwane psem powinno sobie zapracować.

Co z tytułową miłością zatem? 

Pewnie, że można kochać psa, choć być może niejeden szanowny czytelnik popuka się w czoło. Ale pies nie jest małym człowieczkiem, odzianym w futerko. Może nie docenić naszych starań, gdy dosmaczamy każdy posiłek, coby piesek się jednak skusił*. Może nie docenić naszego ciumkania, gdy robi coś źle, a my zwracamy się do niego rozbawionym, lekko tylko strofującym tonem, niczym do słodkiego rocznego berbecia usiłującego pociągnąć nas za włosy. Może nie docenić naszych uprzejmych próśb o zwolnienie miejsca na fotelu czy kanapie. Może nie docenić naszego rozpieszczania w każdej dziedzinie życia, coby pieskowi wynagrodzić straszną przeszłość.


Dexter miał nienajlepszą przeszłość, jednak jego właścicielka, a prywatnie moja serdeczna przyjaciółka, wdrożyła w jego nowe życie od pierwszego dnia pewne zasady, które po prostu należy respektować. Myślę, że wygląda na całkiem normalnego, spełnionego psa.


Jak kochać mądrze psa? Wymagać przestrzegania jasnych dla wszystkich zasad. Szanować jego naturę. Rozumieć potrzeby. Uczyć się komunikować w jego języku, uczyć jego rozumieć nas. Dawać szanse. Doceniać umiejętność myślenia i kojarzenia faktów. Nagradzać. I... karać.

Z życia wzięte... 

Pies nie zje? Trudno, po kwadransie jedzenie znika, następna porcja jest albo mniejsza niż normalna, albo w ogóle jej nie ma. Pies warczy na kanapie? Robi wylot z kanapy, a od tej chwili łażenie po meblach jest zakazane aż do odwołania. Pies ma lęk separacyjny? Wprowadzamy przemyślany trening zostawania samemu, być może z wykorzystaniem kennel klatki, nie zważając na głupie uprzedzenia do tego narzędzia. Pies jest niespokojny, boi się, jęczy, wpada w fiksacje? NIE PRZYTULAMY, nie pocieszamy - przerywamy dane zachowanie, wygaszamy, przekierowujemy uwagę, ostatecznie zastępujemy innym zachowaniem. Pies sadzi się do piesków? Dobitnie pokazujemy mu, że to bardzo, bardzo niepożądane zachowanie i my, jako przewodnicy, zupełnie tego nie akceptujemy. Przy czym nie mam na myśli walenia psa z glana w głowę, co to, to nie - miło byłoby zauważyć, że dla jednego psa wystarczającą korektą będzie karcący pomruk przewodnika, a inny pies będzie potrzebował impulsu przekazanego za pomocą kolczatki wyrywającego z transu, po czym natychmiastowej pochwały i nagrody po przerwaniu zachowania niepożądanego.

 Jednocześnie tak operujemy wszelkimi zasobami, aby maksymalnie wzmocnić zachowania pożądane. Nasz asocjalny pies minął bez burknięcia innego psa? Nasz zanadto socjalny i kochający pobratymców piesek minął spokojnie innego psa, bez jęków i serenad zapewniających o jego głębokiej miłości do własnego gatunku? To świetnie, chwalimy (z entuzjazmem!!!), bawimy, szarpiemy się zabawką, karmimy. Nasz pies nie bardzo chce schodzić z mebli? Aranżujemy wszelkie fajne rzeczy na podłodze (zabawy, karmienie, przytulanki), uczymy psa komendy "zejdź", najlepiej w formie suto nagradzanej zabawy. I tak dalej, i tak dalej - po prostu wykorzystujemy każdą okazję, żeby poćwiczyć, żeby dać psu szansę na odniesienie sukcesu, żeby pokazać, że ludzie są fajni, a przewodnik to już w ogóle :) 

Nie wszystko da się rozwiązać pozytywnie. Nie wszystko da się rozwiązać miłością. Najlepiej podpatrzeć, jak sprawy rozwiązują normalne psychicznie, dojrzałe psy. Wchodzą przecież w rozmaite interakcje. Czy się karcą? Pewnie, czasem nawet tak, że w powietrzu fruwa sierść. Ale zaraz później wszystko wraca do normy i nikt nie rozpamiętuje, co było źle.


Gdy piszę tę notkę, mój biedny, zgnębiony, niekochany pies...




 ... śpi przy moim boku, wtulając we mnie swoje czarne ciałko. Może nikt mu nie powiedział, że jestem taka okropna, że nie warto się ze mną zadawać ;)



*co do posiłków i karmienia psów ogólnie, polecam ostatnie parę wpisów na Jaxowym blogu.

6 komentarzy:

  1. Noo, jak dla mnie rozsądnie - ale pewnie usłyszymy wiele głosów sprzeciwów, że jak to tak można, "KOLCZATKOM w pieska"?! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Całkowicie się z tobą zgadzam. Nie jestem co prawda zwolenniczką negatywnych metod szkolenia, ale w 100% pozytywnych także nie popieram. Pies powinien mieć jasno wyznaczone zasady. Czasem także leprze i bardziej skuteczne jest lekkie szarpnięcie smyczą niż ciągłe bieganie za psem z klikerem i smaczkami. Wszystko jest dobre, ale w odpowiedniej chwili i odpowiedniej ilości.

    OdpowiedzUsuń
  3. z jednym się nie zgodzę: z porównaniem do relacji psa z innymi psami. my nimi nie jesteśmy i nie potrafimy reagować identycznie jak one.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A kto napisał, że umiemy? Zwykle nie kłapię na inne psy zębami, nie wiem, jak inni :D Ale jako człowiek mam inne sposoby skorygowania nieprawidłowego zachowania. Chodziło mi o szybkość, trafność i skuteczność, bo to dla mnie jest wyznacznikiem dobrej korekty.

      Usuń
    2. napisałaś, żeby podpatrzeć jak pewne sprawy rozwiązują psy. na pewno nie robią sobie takich korekt, jakie stosuje się w szkoleniu, ani ludzie nie potrafią zastosować takiego karcenia, jak one między sobą ;) o to mi chodziło

      Usuń
    3. motyleqq, a nie zauwazyłaś może, czego owe porównanie dotyczyło? Nie sposobu korekty, a jej specyfiki - korekta natychmiast + nagroda od razu po zaprzestaniu zachowania, plus brak "obrażania się" na psa. O to chodziło, nie o sposób korekty, czyli np. korektę dławikiem.

      Usuń