Jakoś tak wyszło niespodziewanie, że Raven lekko ponad tydzień temu skończyła 8 miesięcy.
Raven Smutna Tfasz, bo zakazali biegania po suficie.
Co robiliśmy przez ostatnie 5 miesięcy?
W sumie zdaje się, że niezbyt dużo. W końcu do rejwenowego mózgu dotarło, że jak ktoś mówi REJWEN to chodzi mu właśnie o pieska w skarpetach i wypada się chociaż odwrócić w stronę wołającego ;) Olbrzymie ilości czasu poświęcam na pracę nad samokontrolą trójkolorowego pieska z coraz lepszymi efektami. Ciągle pracujemy nad socjalizacją, zabieram kundle praktycznie wszędzie, gdzie mogę - na pola, na łąkę, nad rzekę, na wały, do parku, do lasu, na wieś i do centrum miasta, jeździmy pociągami, autobusami, samochodem (laski w bagażniku!!!), uczymy się, że wszędzie można się bawić, wszędzie dają jeść i jest fajnie. Spotykamy dziwnych ludzi, którzy czasem zasługują na basowe burknięcie szanownego pieska Kruczka (ogólną reakcją na naprawdę strasznego stracha jest zadarcie ogona, zjeżenie się od czubka nosa jak hiena i darcie mordy), ale małe szybko się przekonuje, że niepotrzebnie się zjeżyła i zaniepokoiła, bo np. straszna wielka buka z parasolem to tak naprawdę jakaś pani a nie potwór. Uczymy się ładnego zachowania przy wszelkich "łupach", bo pieseł zachowuje się czasem jak burak pierwszej wody i zdaje mu się, że należy łupu bronić do krwi ostatniej, bo mu wezmę i zjem, wiadomo. Uczymy się pływać i idzie nam coraz lepiej. Uczymy się, że na obroży idziemy ładnie a pełen luz mamy w szelkach. Zaczynamy podstawy obedience i coś tam chyba zaczyna świtać między klapciastymi uszami. Piłujemy przywołanie, wspomagając się lineczką - jednak oczy i łapy są nadal szybsze niż mózg, więc wolę nie ryzykować.
Jaka jest Raven?
Mimo bardzo fajnej budowy - astronomicznie niezdarna. Potrafi się wypierniczyć na prostej drodze, zaplątać o własne nieskończenie długie nogi, walnąć w drzewo i nie wynika to z jakiejś jej ułomności np. wady wzroku, a raczej z wady mózgu - ona się nie przejmuje takimi rzeczami jak konwencjonalnym wykonywaniem pewnych czynności np. wchodzeniem po schodach, ona biegnie, a że schody są dość specyficzną powierzchnią do chodzenia, to oj tam oj tam, morda nie szklanka. W sumie prawdopodobnie powinnam się z nią na poważnie zabrać za świadomość ciała, zanim się zabije o jakiś słup biegnąc, bo w końcu takie obiekty pojawiają się TAK NAGLE! :D
Burcząca i gadatliwa. Zawsze ma dużo do powiedzenia, skwierczy, jojczy, burczy, burczy, burczy. Przy zabawie w szarpanko wydaje tak demoniczne dźwięki, że ludzie na ulicy odwracają się z przerażeniem. Potrafi naszczekać na wodę w miednicy czy w rzece albo na mnie, gdy zrobię coś, czego się nie spodziewa - ostatnio puściłam ją całkiem luzem bez linki w środku miasta, korzystając z deszczowej pogody i totalnej pustki, więc zanim pobiegła to na mnie naszczekała, wyraźnie zaskoczona.
Burcząca i gadatliwa. Zawsze ma dużo do powiedzenia, skwierczy, jojczy, burczy, burczy, burczy. Przy zabawie w szarpanko wydaje tak demoniczne dźwięki, że ludzie na ulicy odwracają się z przerażeniem. Potrafi naszczekać na wodę w miednicy czy w rzece albo na mnie, gdy zrobię coś, czego się nie spodziewa - ostatnio puściłam ją całkiem luzem bez linki w środku miasta, korzystając z deszczowej pogody i totalnej pustki, więc zanim pobiegła to na mnie naszczekała, wyraźnie zaskoczona.
Emocjonalna. Powoli uczy się panować nad swoimi emocjami, choć nadal bywa, że sobie z nimi zwyczajnie jeszcze nie radzi. Ostatnimi czasy przestała przeraźliwie jęczeć w sytuacjach pobudzenia np. na dworcu kolejowym, ale jeszcze długa droga przed nami. Arię operową nadal wywołuje moja praca z Zu, kiedy Raven jest zamknięta/przypięta gdzieś, ale za to motywacja pieseczka do pracy wzrasta stukrotnie! Ciągle też trudno jej wytrzymać cmokaczy ciumkaczy, ale widać na tym polu znaczące postępy.
Mendowata. W kontaktach z wieloma psami próbuje sobie trochę pokozaczyć, zwłaszcza jeśli widzi, że ten drugi piesek niekoniecznie jest twardy psychicznie. Ostatnio ugryzła w nos prawie 50kg owczarka, bo tak. Myślę, że nie rozsmarował jej po chodniku tylko dlatego, że był bardzo zaskoczony. Regularnie usiłuje się bawić małymi pieskami (nie Z nimi, a nimi...). Zu ma specjalne miejsce u niej w serduszku, ale mimo to nigdy nie odpuści okazji, żeby ją pacnąć, uszczypnąć, poślinić albo walnąć ją dupą w twarz.
Niezmęczalna. Staram się tak planować wszelkie aktywności, żeby jej nie przeforsować, bo wiadomo, że to jeszcze gówniarz i rośnie, ale nie wiem, co musiałabym zrobić, żeby ona się zmęczyła fizycznie. Jedyna opcja na spokojny i zdrowy szczeniakowy sen to połączenie wysiłku psychicznego i fizycznego. A jak piesek czuje się wypoczęty to np. pożera swój materacyk w klatce, bo w ogóle to o co chodzi?
Socjalna i kochana. W nagrodę wystarczy się z nią powygłupiać, pochwalić, poskakać, dać coś do dzioba, żeby mogła poszarpać, niekoniecznie to musi być żarcie jak u Zu. Jak się kucnie to włazi to to na kolana i domaga się, żeby ją głaskać w brzuszek. Wtula się mocno, obejmując człowieka łapami i liże.
Socjalna i kochana. W nagrodę wystarczy się z nią powygłupiać, pochwalić, poskakać, dać coś do dzioba, żeby mogła poszarpać, niekoniecznie to musi być żarcie jak u Zu. Jak się kucnie to włazi to to na kolana i domaga się, żeby ją głaskać w brzuszek. Wtula się mocno, obejmując człowieka łapami i liże.
Zawzięta. W zabawie w szarpanko mogłabym nią miotać sobie nad głową (gdybym tylko miała tyle siły), a ona by nie puściła. Gdy wymyśli sobie jakiś cel to stara się to niego dążyć, mimo nieprzyjemnych nieraz bodźców czy to pochodzących z otoczenia czy to moich korekt.
Jak rozwijają się jej relacje z Zu?
W sumie jest to dość dynamiczna, nieco trudna relacja. Raven uwielbia wkurzać Zu. Jak Zu się marszczy i warczy to następuje seria podskoków, pacnięć, zaczepek i niezła beka, którą czasem muszę przerwać, biorąc pewnego pieska w białych skarpetach za fraki, żeby się ogarnął. Jednocześnie u księżnej o wiele zwiększyła się tolerancja na idiotyzm innych psów, przesunął się znacznie próg reakcji ZARAZCIĘZABIJĘ a rozbudował się system wczesnego ostrzegania o czyhającej śmierci. Jak już wspominałam, Zu jeździ z Raven w pociągu w jednej klateczce a także w bagażniku w samochodzie. Jak na razie przestała rzygać, a jej rzyganie samochodowe wymykało się wszelkim racjonalnym teoriom, więc jest dobrze. Jak dotąd laski stoczyły jedną poważną bitewkę, ale były obydwie podkręcone, w dość trudnych warunkach i upchane do ciasnej klatki - moja wina. Od tamtej pory mamy raczej spokój z serią mniejszych potyczek na zasadzie dokuczania sobie nawzajem jak w każdej normalnej rodzinie, a to jedna wyrwie drugiej patyka czy gryzaka bawełnianego, a to druga pierwszej zębami nakłapie przed pyskiem, a to któreś się zburczy - w każdym razie fascynuje mnie to, że wreszcie codziennie mam możliwość obserwować, jak dużo psy mówią sobie nawzajem bez użycia słów czy nawet bez komunikacji werbalnej.
Co dalej?
Dalej myślę podobnie jak do tej pory - nadal przywołanie, nadal praca nad solidnymi fundamentami (motywacja, myślenie, podejmowanie decyzji, kształtowanie, różne rodzaje i formy nagradzania), socjal. Przydałaby nam się szkoleniowa grupa innych psów robiących za tło i rozproszenie, ale to nieco ciężki temat w Lublinie - ludzi interesują raczej ploteczki i puszczenie luzem piesków z zasadą "róbta co chceta", podczas których Raven nauczyłaby się co najwyżej świetnie gnoić słabsze pieski. Śmiejemy się, że w przyszłym roku powinniśmy zapisać Raven na wyścigi psów i zawody w skokach do wody - po odpowiednim treningu miałaby szanse na niezłe wyniki. Z uwagi na brak odpowiedniego pozoranta w okolicy raczej odpuścimy sobie obronę, najwyżej dając dziuni szansę raz na jakiś czas poszaleć z rękawem, a skupimy się na posłuszeństwie sportowym. Jest jeszcze jeden plan, ale o tym na razie ani słowa coby nie zapeszyć ;)
W takim razie powodzenia w dalszej pracy z Ravenką życzę :).
OdpowiedzUsuńNo cóż, powodzenia w dalszej pracy! :)
OdpowiedzUsuńMoże uda nam się spotkać na wspólny spacer (może być szkoleniowo-rozproszeniowy) jak wrócimy do Lublina? :)
OdpowiedzUsuńTak! My bardzo chętnie, daj tylko znać jakby coś :)
UsuńPo tym poście zostałam totalnie kupiona ! Chyba uwielbiam Twoje poczucie humoru! :D
OdpowiedzUsuńWpadłam i zakochałam się w poczuciu humoru - cudnie tu :)
OdpowiedzUsuńŁączę się w bólu ze szczylem w niemal identycznym, durnym wieku :)
Bardzo mi miło :)
UsuńDostrzegam wiele podobieństw w charakterze i zachowaniu naszych psów. Moja również nie zauważa słupów, biega gdzie się da i jak szybko się da, i ma w nosie czy za sekundę zniknie w jakiejś gigantycznej dziurze, która przecież dopiero co się przed nią wykopała, ot co! Do tego Kepi też bardzo ciężko zmęczyć fizycznie. No i tak jak Twoja ma ciągotki do zabawy mniejszymi psiakami.
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy Was :)
[vizsla-kepi.blogspot.com]
Rav ostatnio wpadła do wielkiej kałuży, która była akurat nakryta skoszoną trawą. Zu by chyba umarła, a na pewno wrzasnęła, była oburzona itd. a Raven... zaczęła się w niej taplać i wygłupiać, jak gdyby nigdy nic... Myślę, że świetnie by się odnalazła w zabawie z Kepi ;)
Usuń