środa, 18 listopada 2015

"Czy pani oszalała?!" czyli dlaczego moje psy jedzą mięso i kości.

Pytanie tytułowe zadał mi pewien młody i ponoć świadomy lekarz weterynarii, po czym rozpoczęła się przepełniona emocjami tyrada, jak to mogę dawać psu sercowemu (to Zuzanka) cokolwiek innego, niż Royal Canin Cardio-coś-tam, że zabiję psa, że to jest niedopuszczalne, żeby tak karmić, pies mi skończy na stole z podziurawionymi jelitami i tak dalej.

Było to jakieś 5 lat temu, i, cholera, pies nadal żyje i ma się całkiem nieźle, jeśli wziąć pod uwagę jego różne dolegliwości zdrowotne.

Często ktoś pyta mnie o to, jak wygląda ten cały BARF i o co chodzi, dlatego postanowiłam stworzyć notkę, w której wyjaśnię, jak odżywiam swoje psy. 



Skąd pomysł na BARFa?

Najogólniej można by rzec - z potrzeby. W czasach, kiedy Zu była rozpuszczoną jedynaczką, próbowałam znaleźć karmę optymalną dla jej potrzeb. Grany był więc Fitmin, Brit Premium, jakaś Purina kupowana na wagę w zoologu, ale nie mam pojęcia, jaka, najdłużej utrzymał się Brit Care. Przy Fitminie pies uciekał od miski (HAHAHA, trudno mi sobie teraz wyobrazić, że Zu ucieka przed czymkolwiek, co nadaje się do zjedzenia, ale tak było!), Purinę pamiętam jak przez mgłę, więc nie mogę o niej nic ciekawego powiedzieć, na Bricie pies był wiecznie głodny, optymalny okazał się być Brit Care z jagnięciną i ryżem dla średnich psów, ale ciągle miałam przeświadczenie, że może by można karmić jakoś inaczej. Stąd pojawił się pomysł na surowe przekąski. Rano pies dostawał swoją porcję karmy, zwykle podczas ćwiczeń, wieczorem, przed spaniem, pałaszował sobie jakąś mięsną kostkę, na przykład kawałek indyczej szyi. Poprawił się stan zębów i psiej paszczy, ale pojawił się inny problem - smrodek. Pies zaczął pachnieć co najmniej dziwnie. Oczywiście, został poddany badaniom, bo niemal osiwiałam, że to jakiś objaw chorobowy, ale nic jej nie dolegało - po prostu sobie śmierdziała i już. Wtedy stwierdziłam, że raz kozie śmierć - jak skończymy worek karmy to przestawiamy się na surowiznę.





Początki były niełatwe

Są psy, które można z dnia na dzień przestawić na zupełnie inny rodzaj żywienia, ale OCZYWIŚCIE Zu do takich nie należy. Postanowiłam zatem zrobić wszystko "książkowo" - zakupiłam mrożone żwacze i przez dwa tygodnie serwowałam małemu czarnemu śmierdzące pyszności, niemal przewracając się przy każdorazowym otwieraniu plastikowego pojemnika z porcją tychże. Później wprowadzałam różne rodzaje mięsa i mięsa z kością i dzisiaj Zu jest w stanie zjeść wszystko oprócz wieprzowiny, po której zamienia się w psa-dezodorant, if you know what I mean. 

Z Raven sprawa była prostsza, po prostu jednego dnia jadła karmę, a drugiego dostała do jedzenia surowe mięso, przez jakiś tydzień leciała na miękkich i niezbyt ciężkich do strawienia elementach takich jak korpusy kurze, skrzydła, szyjki kacze, podroby, a później już jadła różne inne rzeczy.


BARF jest drogi! 

Tak i nie. Jeżeli ktoś bazuje na drogich rodzajach mięs - pewnie wychodzi to niezbyt przyjaźnie dla domowych finansów. Tak samo, jak dobrej jakości sucha karma, zwłaszcza przy psie, który zjada tej karmy znacznie więcej niż "w tabelce" (to Raven). Ja założyłam od początku, że będę starała się jak najbardziej urozmaicać burkową dietę, ale bez szaleństw - skoro sama nie jadam królika, przepiórek, jagnięciny czy cielęciny, moje psy też dadzą radę bez takich rarytasów. Co zatem jedzą? Wszystko, co uda mi się dostać w dobrej cenie. Gatunkowo to mniej więcej leci tak:

Kurczak: w zasadzie cały, przy czym preferuję kury wiejskie i jeśli tylko mam możliwość takie zakupić, to są u nas spożywane, psy jedzą przeważnie korpusy, skrzydła, udka, ćwiartki, szyjki plus mięso i podroby. 

Kaczka: od czasu do czasu cała tuszka (ach te promocje), a regularnie korpusy, skrzydła, szyje. Czasem udaje mi się dorwać porcje rosołowe z gęsi - kości, chrzęści, sporo mięsa i tłuszczu w śmiesznej cenie niecałych 2zł/kg. 

Indyk: szyje, skrzydła (Raven), korpusy, podroby.

Wieprzowina (tylko Raven): mięso, czasem ogonek czy kość odjęta od schabu razem z solidną porcją mięsa, choć to raczej w ramach gryzaka niż standardowego posiłku. Podrobów wieprzowych, głowizny nie podaję na surowo ze względu na (znikome co prawda, ale jednak) ryzyko wścieklizny rzekomej.

Wołowina: mięso z kością (kości zostają dokładnie obgryzione), serca, jako gryzaki kości z pręgi. 

Dodatki i suplementy: kefir, jogurt naturalny, maślanki, twaróg - w ramach urozmaicenia oraz "bo lubią", choć teoretycznie nabiał psu na budę, ale nie bądźmy aż tak drobiazgowi - jest to dodatek dla urozmaicenia, a nie podstawa diety; całe jaja bez skorup, miód, tran wymiennie z olejem z łososia, sproszkowane algi morskie, okresowo dla młodej biotyna, od czasu do czasu siemię lniane, jak mi się przypomni - nieco kurkumy, preparat na stawy, papka owocowo-warzywna raz na jakiś czas, często razem z podrobami i w zasadzie tyle. 

Ktoś mógłby rzec, że małe to urozmaicenie, że nie ma śledzion, mózgów, oczu, baraniny, nutrii i perliczki. No nie ma. I raczej nie będzie. Mimo wszystko jednak uważam, że moje psy mają dość urozmaicony jadłospis a regularne badania weterynaryjne potwierdzają, że ten sposób odżywiania bardzo im służy. Niech potwierdzeniem będzie fakt, iż panna Zuzanna, lat "a z osiem albo i lepiej" ma wyniki jak dwulatek, pomijając nieco sypiącą się wątrobę, która niestety odczuwa skutki regularnego zażywania leków nasercowych (obecnie wątroba otrzymała wsparcie dodatkowe - proszę trzymać kciuki, żeby jej się spodobało i została z nami w dobrej formie jak najdłużej). 




Są skrzydła z kaczki? Poproszę wszystkie!

Tak, zakupy barfera bywają zabawne, jeśli nie kupuje on mięsa i reszty via internet a zaopatruje się w normalnych sklepach z mięsem dla ludzi. Kiedy dowiadujesz się, że w lokalnych delikatesach sprzedają porcje z kaczek za jakieś szalone trzy peeleny i bierzesz 6 kilo, bo więcej nie uniesiesz na raz, to pani patrzy na Ciebie za pierwszym razem jak na kosmitę, za drugim nieco podejrzliwie, by za trzecim wreszcie spytać - a co pani z tym robi?! :D Czasem musisz również uświadomić panią przy stoisku mięsnym "co je co" - wczoraj chciałam kupić burkom serca drobiowe a zadowolona pani ekspedientka zapakowała mi żołądki, po czym na moją uwagę, że chciałam serca, odrzekła, że oto i one, wręczając mi żołądki. Zaczęłam się zastanawiać, która z nas ma problem z odbiorem rzeczywistości... Czasem, gdy zmierzasz przyczajony do grzbietów z indyka, pani z daleka woła, że siekiera w naprawie i nie podziabie, ale może sprzedać całe - no, bywa. Czasem, gdy wyrwie Ci się, że to dla psów, słyszysz jakieś fuknięcie z tyłu kolejki, że w dupach się poprzewracało - wszak kundel winien żreć resztki z obiadu, kaszę z łyżką smalcu czy tam coś ;) 


Podsumowując - tak, karmienie psów surowizną nie jest najprostszą opcją, zwłaszcza dla zabieganych ludzi. Trzeba pomyśleć, zaplanować, obczaić gazetki reklamowe (serio!), ułożyć jakiś sensowny jadłospis na dłuższy okres czasu, żeby wyszło nam rozsądnie zbilansowane papu. Obecnie, gdy nie ma mnie w domu nawet 10 godzin, robię zwykle raz czy dwa razy w tygodniu zapas żarcia, porcjuję i mrożę, a wieczorem wygrzebuję coś z czeluści zamrażarki na każdy kolejny dzień. Być może więcej czasu, kasy, środków czystości niż człowiekowi żywiącemu psy suszkami w misce schodzi mi choćby na częstsze pranie koców czy ręczników, na których psy śniadają, bo wiadomo, krew, bakterie, zapaszki, takie klimaty nie do końca mi leżą. Ale jakoś tak... nie wyobrażam sobie karmić psów inaczej, choć nie mówię "nie" wobec innych sposobów karmienia zwierzaków, bo któż wie, co przyniesie życie? ;) 

Szanownych Czytelników zapraszam do podzielenia się swoimi refleksjami w temacie żywienia czworonogów :) 

18 komentarzy:

  1. Cześć, absolutnie nie jestem przeciwnikiem karmienia psów surowizną ale mam jednak opory przed podawaniem drobiowych kości, które łamią się w sposób skałkowy. Domowy weterynarz czyli ojciec własny jednak niejednokrotnie widział perforacje po rosołowych porcjach, więc ja mięsne resztki tak, żwaczyki tak ale z drobiu kurze nóżki jedynie. Aczkolwiek forma Zu i Raven przeczy obawom :)
    Pozdrowienia dla psisków !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej. Są różne szkoły, jeśli chodzi o BARF, niektórzy w ogóle nie podają żadnych kości długich, inni nie podają kręgów (szyje), jeszcze inni kości nie podają wcale, zastępując je zmielonymi skorupkami jaj. Ja tam uważam, że tylko zdrowy rozsądek może nas uratować - nieprzygotowanemu psu (czyli np. na monodiecie suchej) nie podałabym z marszu kości "dużego kalibru", bo wiadomo, że mogłoby się to skończyć nieciekawie.

      Jestem skłonna również się założyć, że lwia część przypadków psów kończących na stole operacyjnym miała podane kości gotowane, pieczone, duszone z mięsem, grillowane, bo "paaaaanie, tyle lat żarł kości i NIC!" a wiadomo, jak obróbka cieplna wpływa na struktury kostne :)

      No i biorę też pod uwagę indywidualne potrzeby psów - Raven przykładowo je szyjki kacze i indycze uprzednio porządnie stłuczone młotkiem, bo inaczej nie gryzie ładnie i puszcza malowniczego pawia po konsumpcji. Zu natomiast, odkąd jest na diecie, ma bana na kości długie - a w zasadzie nie je ich sama tylko pod moim stałym nadzorem, bo zdarzało jej się połknąć większe kawałki i były zwrotki i/lub dziwne kupale. Czyli znowu - wszystko z głową ;)

      Pozdrowienia :)

      Usuń
  2. Ja dalej ubolewam, że Miszon tego nie żre. Jedyne co jej "wchodzi" to żwacze (fakt, że śmierdzą jak starannie zakiszone gówno ma tutaj pewnie kluczowe znaczenie), ale surowe mięso - jakaś pierś, szyjki i skrzydełka? Zapomnij.
    Czasaaaaami, baaaaardzo rzadko po jakimś większym rowerze jak w dupeczce jej wywieje to skusi się uszczknąć trochę cycka z kurczaka, ale kości jako takich (indycze szyjki) nie gryzie (raz tylko pręgę wołową skubała). Kiedyś myślałam, że to jej nielubstwo, teraz bardziej się skłaniam ku myśleniu, że może mieć wrażliwe dziąsła (jak do mnie przyszła miała dobry milimetr warstwy kamienia - jak jej to czyściłam woda utlenioną to nie "odbarwiało się" tylko pękało i odlatywało całymi płatami).
    Nie wiem. Nie wnikam. Karmię suchym z przebitkami kiełbasy, sera, jogurtów, kefirów, masła, marchewki i gotowanego mięsa (i wszystkiego innego co wpadnie w moje lub współlokatorów ręce) :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może jej nie smakuje zwyczajnie, a może rzeczywiście ma królewskie podniebienie, któż ją tam wie? :D U nas na surowym zęby są w świetnym stanie, a u Zu to różnie bywało. Oprócz tego, że każda z dziewczyn ma niewielkie ubytki w paszczęce - u Zu, podejrzewam, przez wieloletnie żucie kości, u Raven raczej zderzenie z jakimś obiektem, no ale to pojeb jest :P

      Usuń
    2. Ja też chciałam przestawić Janke na surowe, ale ona (dosłownie!) brzydzi się jak jej podaję coś takiego do jedzenia. Raz czy dwa zjadła kawalątek mięska, raz od koleżanki zjadła kawałek podrobów, ale musiała być wtedy wyjątkowo głodna ;) Co jakiś czas kupuję jej surowy ogonek wieprzowy, jak ma humor to to zeżre mając przy tym niesamowity ubaw. No ale karmienie w ten sposób na stałe nie wchodzi w grę. Za to gotowane uwielbia!!! Także oprócz okazjonalnego gotowanego, suchej karmy, zjada codziennie jakiegoś suszonego gryzaczka. Zęby są okej, pies ma zajęcie i wzbogaconą dietę. Za to kotu z BARFem nie odpuszczę! :D

      Usuń
  3. U mnie obecnie Owczary są na BARFie, bo wbrew pozorom to dla mnie wygodne. Ciap z racji alergii "nawszystkojakleci" je suchą karmę. Choć ja mam jakieś obiekcje przed skrzydełkami i innymi bajerami. Mnie już znają w sklepach i wiedzą, że dla psów biorę, także pełen luz na tym punkcie mam i nigdy nie spotkałam się z jakimiś nieprzyjemnościami. I to targanie w łapach wszystkiego, koszmar! Ale ja mam szaloną przyjemność z tego jak uda mi się coś dobrego taniej kupić i potem widzę jak to to psu smakuje. I obym mogła w ten sposób zawsze karmić psa, a sucha karma to tylko jako nagroda podczas ćwiczeń ;) W sumie to dopiero od czasu pojawienia się alergii mam psa na stałe na suchej i zadziwia mnie taki sposób karmienia. Zawsze u nas psy dostawały gotowane/surowe. Ale człowiek całe życie się uczy, nie ma lekko :D
    Pozdrawiamy

    OdpowiedzUsuń
  4. Czasem bym chciała, ale nie mam koncepcji jak barfować przy spalonej misce. Przyznam też szczerze, że trochę mnie przeraża kwestia finansowa - kiedyś to sobie podliczyłam i wyszło mi niemal dwa razy więcej, niż obecnie (choć to pewnie jest do ogarnięcia, jak się człowiek otrzaska w lokalnym światku mięsnych sklepów i promocji).

    OdpowiedzUsuń
  5. U mnie również jest tylko barf :) Wciąż jednak boję się podawać wieprzowinki, choć mięso świni jest dość przyjemne dla portfela. Mnie barf wychodzi dość drogo, cały czas (już ponad pół roku) szukam odpowiedniego źródła dostaw, coby było nieco przyjemniej w portfelu.

    Jak załatwiasz smaki na treningach? Bo u mnie jednak wciąż nieśmiertelne są parówki, aż czasem siara się przyznać wśród barferów :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mięso, podroby albo - niestety - parówy. Teraz tak sobie myślę, że może można by spróbować zamówień grupowych na jakieś truchła, ale cholera wie czy ludzie z moich okolic w ogóle chcieliby zamawiać mięso dla psów, a poza tym chyba nie mam czasu na takie zabawy...

      Usuń
    2. Polecam suszone plucka lub watrobke -obgotowac lekko , pociac w kostke i do szuszarki do grzybow lub piekarnika uchylonego okolo 50 stopni i pare godzin suszyc, przechowujemy w papierowej torbie,plucka zdecydowanie trwalsze -do kilku tygodni, watrobka pokrywa sie bialym nalotem dosc szybko

      Usuń
  6. Mnie byłoby stać na kupowanie mięsa surowego, np. serca, kurczak czy wątróbka, ale nie mam pewności, czy ludzie, którzy stoją za mną, podczas gdy ja kupuję 1kg wątróbki, myślą sobie, że 11letnia dziewczynka kupując surowe mięso jest wariatką. My na razie jesteśmy na Brit'cie, ale oprócz tego Psy dostają kości, często dostają jakieś mięso (niedługo muszę lecieć do sklepu po serca z kury czy z czegocotambyło, a jutro robię żarcie z wątróbki drobiowej), no i smaczki. Taka filozowia :). Jak robię Im pyszne obiady, to staram się Im dawać również jakieś warzywa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie ostatnio pani spytała, czy gotuję z tego wszystkiego jakieś pyszne zupy. Miała całkiem ciekawą minę jak jej powiedziałam, że w zasadzie to psy tym karmię :D

      Usuń
  7. lubię takie zdroworozsądkowe podejście do barfa :) my na barfie już dłuuugo i szlag mnie trafia jak z kimś rozmawiam i robi on WIELKIE GAŁY ze zdziwienia i oburzenia, że jak to tak! i hańba mi na wieki, że piesowi memu nie podaję przepióręcia, które fantastycznie wpływa na to i tamto... i jak to tak bez czarciego pazura i cholera wie czego jeszcze...grrryyy

    robiłaś piesom badania krwi? jak wyniki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zuzeł ma robione regularnie i wszystko git majonez, oprócz tego, że trochę jej leki nasercowe siepią wątrobę :( A Raven czeka porządny przegląd w styczniu. Zu zresztą też, bo chcemy zobaczyć, jak pani wątróbka się miewa z lekkim wspomaganiem.

      Usuń
  8. pięknie :) w takim razie czekamy na wieści i trzymamy kciuki żeby były jak najlepsze:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Barf to dobra rzecz (choć ten kto ten skrót wprowadził bardzo chciał go obrzydzić patrz. słownik angielsko-polski). Mój piesek jednak jest uczulony na kurczaka i wołowinę, więc wykończyłby nas finansowo :-) podajemy Brit Care i wszystko jest w idealnym porządku. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. A ja przepraszam, że tak jak pół dupy zza krzaka ale pieseł gości u mnie od niedawna i czytając nachodzi mnie pytanie co jaki czas robi się badania krwi?
    A odnośnie żarełka to surowizna jak najbardziej mu smakuje, na szkoleniu trochę kłopot żegnać się z trenerem kiedy wyciąga do mnie rękę ale moja jest uwalana po łokieć w krwi z mielonego wołowego, bo na nic innego menda nie chce współpracować ;)
    Pozdrawiamy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U dorosłych psów dobrze jest robić co roku, co pół. Gdy coś niepokoi - częściej. U szczeniaków też tak często, jak jest potrzeba.

      Usuń